7.15.2014

Rozdział 17 Forest of Dreams...

      Przyszedł. Nie jestem słowami wyrazić swojej radości spowodowanej jego obecnością. Choć na chwilę  przez całe moje ciało przechodzi fala ciepła i bezpieczeństwa. Nie rozmyślam szczególnie nad swoim postępowaniem i zdaję się na instynkt. Ten z kolei spowodował, że rzucam się na Gregorego niczym wściekle głodny jaguar na biedną łanie.
-Och Gregory, nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę - krzyczę z cieniem rozpaczy.
-Cii, spokojnie -  trzymając moje znerwicowane ciało, stara się mnie jakoś uspokoić.
-Wierz mi, moje życie już nigdy nie będzie spokojne - odpowiadam stanowczo.
Początkowo jego silne ręce zaczynają rozluźniać uścisk.Niebieskoszare oczy spoglądają na mnie z niezrozumieniem i zdezorientowaniem. W sumie sama jestem zdezorientowana, nie mam pojęcia czy mogę mu powiedzieć o tej całej historii związanej z Aramenem, Strażniczkami...
-Gregory, podejrzewam, że będę musiała  niedługo wyjechać - nie mam lepszego pomysłu jak to wszystko delikatnie ująć .
-Kiedy wyjeżdżasz i na jak długo? - w jego nieskazitelnych tęczówkach pojawia  się iskra niepewności.
Chyba dopiero teraz zdaję sobie sprawę jak przystojnym facetem jest mój najlepszy kumpel. Zawsze wyprostowany, wysoki. Jego sylwetka jest idealna, oczy doskonale komponują się z ciemnymi niczym kasztan włosami. Te z kolei zaczesane są do góry i mimo, że żyją własnym życiem pasują do niego.
- Nie potrafię Ci odpowiedzieć na żadne z tych pytań - odpowiadam ze smutkiem.
-Tak w ogóle czemu Cię nie było w szkole? Co z naszą pracą? Wczoraj byłem u Ciebie, nawet słowem nie wspomniałaś, że dziś Ciebie nie będzie  - z wyrazu jego twarzy można rozczytać, że się denerwuje. Zaciska mocno zęby i spogląda na mnie z powagą. Teraz kompletnie nie mam pojęcia co mu powiedzieć, wprawia mnie to w mocne zakłopotanie. By załagodzić atmosferę zbliżam się do niego, łapię jego mocną dłoń i informuję ze spokojem w głosie.
-Gregory,są pewne rzeczy o których nie mogę Ci powiedzieć - nie jestem w stanie wytrzymać jego spojrzenia więc odwracam wzrok - kiedyś przyjdzie na to czas.
-Diana - zaczyna stanowczo - znamy się praktycznie od urodzenia ! - wyrzuca z siebie - Naprawdę istnieją rzeczy, których nie możesz mi powiedzieć ? - zapytuje z niedowierzaniem.
-Takie by Cię chronić, owszem - po tych słowach stanowczo się oddalam. Czuję, że jestem w totalnej pułapce. Z jednej strony mam mu ochotę wyjawić całą prawdę, lecz  także wiem z czym to się wiąże. On mi nie uwierzy i mnie wyśmieje, okaże mi swoją niechęć i odrzucenie. Nie chciałabym tego najbardziej na świecie.
- Moja mama musiała odbyć ze mną ważną rozmowę, wyprawiła mi niezłe kazanie, obie się pokłóciłyśmy i już nie poszłam do szkoły - słabo kłamię, zdaję sobie sprawę, że nie byłam wystarczająco wiarygodna.
- Diana -  idzie w moją stronę, niespodziewanie opuszkami palców zaczyna gładzić mój policzek - czemu mnie okłamujesz ?
- Możemy zmienić temat ? - zaciskam mocno usta i próbuję znieść jego spojrzenie.
-Masz rację,zrobiło się trochę drętwo - uśmiecha się do mnie.
Jedyne o czym pragnę z nim porozmawiać to o moim dzisiejszym śnie, lecz wiem, że to kiepski pomysł. Staram się szybko coś wymyślić, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Greg mnie  nieoczekiwanie wyprzedza.
-Może przejdziemy się na spacer ? - proponuje z grzecznością, a ja znów popadam w zachwyt nad jego urodą.
-Z przyjemnością - uśmiecham się najlepiej jak tylko potrafię. Tylko takiego uśmiechu jest wart Gregory. Mój Gregory.
               Pogoda dopisuje, słońce mocno świeci, a wiatr jest wręcz nieodczuwalny. Przemierzamy naszą ulubioną trasę w pobliskim lesie rozmawiając jak zwykle o błahych sprawach. Wokół słychać śpiew ptaków i szum drzew. Spośród otaczającej zieleni wyłaniają się przebłyski śnieżnobiałego puchu. Z daleka widać również taflę zamarzniętego jeziora. Zawsze ekscytowałam się widokami we Wrangell.
                W pewnym momencie zaczynamy opowiadać sobie przeróżne, głupie i zabawne historie. Przypomina mi się również głupiutkie stwierdzenie mojej małej siostrzyczki.
-Ty wiesz co - zaczynam pohamowując śmiech - moja siostra ostatnio wyciągnęła nieźle pokręcone wnioski.  Zapytała się mnie czemu nie jesteśmy razem no i uważa, że ja Ci się podobam - zaczynam się śmiać na cały głos, ogarnia mnie niewyobrażalnie denna głupawka. Kiedy w końcu się uspokajam Gregory zaczyna nad tym wszystkim bardzo poważnie myśleć.
-W sumie - rozpoczyna - czym taki związek różniłby się od naszej teraźniejszej relacji ? I tak jesteśmy blisko. Teoretycznie czego nie robimy by uznano nas jako parę ? - zapytał mnie z nutą ciekawości w głosie.
Bardzo mnie zaskoczył swoim wnioskiem na temat naszej relacji. Nigdy nie myślałam o tym wszystkim w ten sposób.
-Nie robimy na przykład tego - niespodziewanie chwytam jego zimną dłoń. Nasze palce splątują się ze sobą. Greg zatrzymuje się na chwile i przygląda się temu co właśnie zaszło. Nagle wpatruje się we mnie, czuję jak z sekundy na sekundy patrzy coraz głębiej. W pewnej chwili odpowiada.
- Zapomniałem o tym - uśmiecha się. Odrywa prawą dłoń od mojej i razem z lewą chwyta mój kark. Przybliża się do mnie jak tylko się da i muska delikatnie moje wargi. W pewnym sensie przeżyłam to już kiedyś więc nie chce by nasz pierwszy pocałunek był delikatny i krótki. Chcę by był jak nasza znajomość, nieskończenie długi. Wspinam się na jego ciało i całuję go coraz mocniej, a moje ręce chwytają się mocno jego karku, następnie wplątują się we włosy. Czuję jak jego silne dłonie ściskają moją talię ,biodra . Nieoczekiwanie cały proces się urywa i jedyne co Gregory robi to przygląda się mi z uśmiechem.
-Cóż, takiego obrotu sprawy się nie spodziewałem - dodaje hamując śmiech, następnie całuje mnie delikatnie w czoło.
-To na czym teraz stoimy ? - zapytuje z niepewnością.
-Hmm - udając zamyślenie i  szczerząc się ściska moją prawą dłoń.
Od początku odrzucałam myśl, że Gregory będzie kimś więcej niż przyjacielem, chyba dlatego, że od początku o tym wiedziałam.                              
                                                                      *
Powoli zbliżamy się do mojego domu. Dłoń Grega nie puszcza mojej ani na sekundę. W końcu czuję się spełniona i szczęśliwa. Nie pamiętam kiedy ostatnio uśmiechałam się sama do siebie.
- Diana, widzisz te wozy policyjne na końcu ulicy? - pyta nagle  ze strachem w głosie.
- Poczekaj, tam stoi jeszcze karetka - wymieniamy krótkie spojrzenie i przyspieszamy kroku. 
         Moje serce niespodziewanie zatrzymuje się  kiedy w pobliżu widzę Gabrielę. Kuca przy tacie oraz zakrywa dłońmi swoją twarz. Momentalnie puszczam dłoń bruneta oraz biegnę by znaleźć się bliżej siostry. Przytykam dłoń do ust i próbuję nie wydrzeć się na cały głos.Widzę zmasakrowany samochód mojej matki, obok niego długi czarny worek. Na samą myśl co się w nim znajduje wpadam w totalną rozpacz.
- Mamo ! Mamo ! - przecinam się przez taśmy policyjne i odkrywam ciało matki. Jest cała blada, na głowie widać liczne rozcięcia, z ust wycieka zaschnięta krew. Ten widok całkowicie mnie przytłacza. Nie widzę niczego wokół mnie, nie dostrzegam zmierzających w moim kierunku policjantów ani Gregorego, który szepcze mi do ucha bym się uspokoiła. Przez całe moje ciało przechodzi oszałamiająca fala wstrząsu. Zrywam się i wydaje mi się, że widzę winowajcę. Wysoki chłopak w zakapturzonym płaszczu z niebieskimi włosami natarczywie mi się przygląda.
- Ty ! - szybko wstaję i biegnę w jego kierunku. Ku moim zdziwieniu on stoi nieruchomo oraz patrzy się na mnie jak na idiotkę. Działam pod wpływem emocji i z całej siły walę go pięścią w twarz.
- Co ty robisz do cholery ? - wrzeszczy nieznajomy.
- O to samo powinnam się spytać Ciebie - po tych słowach serwuję mu kopniaka w brzuch.
- Uspokój się kobieto przestań mnie bić! - drze się na mnie.
Zdaję sobie sprawę ze swoich czynów. Napadłam na jakiegoś obcego gościa i zaczęłam go tłuc. Jestem w totalnej psychicznej rozsypce.Łapię głęboki oddech i postanawiam się uspokoić. Coś mi to jednak nie wychodzi.
- Przepraszam, ja nie wiem co ja robię - kucam i zaczynam płakać. Nie mija chwila, a czuję jak ramiona Gregorego obejmują mocno moje ciało. Całuje delikatnie moją głowę i szepcze.
-Diana, uspokój się. Pomogę Ci, nie zostawię Cię z tym wszystkim - stara się być poważny i stanowczy.
-Słuchaj się chłopaka, do zobaczenia wkrótce. A i bym zapomniał.Lepiej nie napadaj na biednych bezbronnych ludzi - nieznajomy uśmiecha się delikatnie oraz puszcza do mnie oko.
               Trzymając dłoń Grega powoli wstaję i podążam w kierunku mojej siostry. Razem z tatą nadal siedzą przy zmasakrowanym samochodzie. Kiedy moja sylwetka znajduje się w zasięgu wzroku mojego ojca przemawia do mnie.
- Gość gwałtownie wycofał i walną w tył. Następnie nasze auto odskoczyło i wjechało w drzewo.
Nie chcę znać szczegółów. Puszczam Grega i wtulam się w ramiona taty.
-Jest to strata tak ogromna, że nie wiem jak my sobie z tym poradzimy. Ale nie mamy innego wyjścia - stara się zahamować morze łez.
Nie jestem w stanie nic powiedzieć, po prostu twierdząco kiwam głową.




5 komentarzy:

  1. Hej!
    Nowy rozdział! Tyle czekania!
    Szkoda mi Diany. Gregory jej pomoże.
    Musi wyjechać. Kiepsko.
    Czekam na nn. Życzę weny i chęci.
    Zapraszam do mnie na bloga o wilkołakach http://silvershieldnigt.blogspot.com/?m=1
    Pozdrawiam Zizi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż tyle czekania spowodowane jest tym, że staramy się zrobić coś wyjątkowego dla naszych czytelników :)) Więcej info wkrótce ^^ Pozdrawiam serdecznie ;***

      Usuń
  2. Piękne jak zwykle ^^ ale bardzo smutno opisane, biedna Diana :c Strasznie podoba mi się ten kawałek o ich "stosunku " do sb nawzajem :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, wasze opowiadanie ma w sobie coś nowego i jest naprawdę świetne! Życzę wiele weny i nie mogę się doczekać tego co będzie dalej. A Hayley i Javier są najlepsi w tym wszystkim, ich docinki i ta chemia między nimi. :)
    Czekam na kolejny. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww, dziękuję ;* ! Sprawiłaś, że mam na twarzy szeroki uśmiech :)

      Usuń