6.02.2014

Rozdział 15 : "It was just a dream"

                                                                         *
- Ale czym ty się przejmujesz?- pyta ze zdziwieniem w oczach.
- Greg, wszystkim się przejmuję, a w szczególności martwię się o Ciebie - po tych słowach moja rozpalona dłoń dotyka jego chłodnego policzka. Chłopak swoimi rękoma otacza mój kark i całą szyję. Spogląda na mnie z całkowitą powagą, jego oczy błyszczą swoim niezwykłym blaskiem. Nerwowo przegryza dolną wargę i po chwili odpowiada.
- Przestań, nie masz się o co martwić. Dam sobie radę - zapewnia mnie swoim spokojnym melodyjnym głosem.
- Nie chcę Ciebie tutaj zostawiać - w moich oczach zbierają się łzy, nie mogę ich powstrzymać. Jedna kropla zaczyna powoli spływać po policzku, Gregory szybko ją wyciera. Po chwili nasze twarze się stykają, jego nos jest tak blisko mojego, że niemal oddychamy tym samym powietrzem. Jego palce przemieszczają się z mojego karku w kierunku włosów. Ja przybliżam się jeszcze bardziej, teraz dzieli nas zaledwie parę milimetrów.
- Przecież wrócisz- kąciki jego ust unoszą się powoli.
- Masz rację, muszę wrócić. Do Ciebie - nie mogę się powstrzymać rzucam się na jego ciało, z całej siły chwytam go za szyję i staram się by nasze wargi w końcu się spotkały...
                                                                          *               
Nienawidzę Cię - mówię stanowczo w stronę mojego niesfornego budzika. Wskazuje godzinę 6:30. Przewracam się z boku na bok, otulam ciało ciepłą kołdrą. Brakuje mi sił by wstać z łóżka, marzę o tym by kontynuować mój sen...                                                                                   
                 Pierwszy raz w życiu śnił mi się Gregory, był to sen tak realny, że budząc się doznałam lekkiego szoku. Przez całe moje ciało przeszedł dreszcz, moje policzki delikatnie się zarumieniły. Nigdy nie wyobrażałam sobie, iż Gregory może być moim chłopakiem, a jednak sen mi się podobał. Znamy się od małego i sama myśl o byciu razem wprawiała mnie w mocne zakłopotanie.
- Przestań o tym myśleć, to był tylko sen- podpowiada mi mój rozsądek. W sumie ma rację, muszę pamiętać, że Gregory jest moim przyjacielem i nic tego nie zmieni.
                Rozleniwiona, z ciężkim sercem wstaję z łóżka i udaję się w kierunku łazienki. Zastaje mnie tam jednak potwory widok. Przeglądam się w lustrze i mam wrażenie, że spoglądam na jakąś zupełnie inną dziewczynę. Nie Dianę Velst, tylko jej słabą kopię. Moje lekko pofalowane czarne włosy powykręcane są we wszystkie strony, brązowe oczy wydają się być mocno podkrążone. Emocje po moich sennych doznaniach jeszcze nie opadły, policzki nadal są zarumienione. Bez zastanowienia zaczynam poranną toaletę. Po niecałych 15 minutach moje odbicie zaczyna mnie w końcu przypominać, więc postanawiam się ubrać.
-Witam wszystkich- krzyczę jak tylko wychodzę z łazienki.
-Hej córciu- słyszę odpowiedź dobiegającą z dołu schodów.
                  Idę w kierunku mojego pokoju, aby się przebrać. Wybieram na dziś zielony sweter oraz moje ulubione jeansy. Gdy jestem już ubrana  spoglądam w lustro jak prezentuje się całość. Z moją figurą chyba nie jest tak źle, mam dość szerokie biodra, ale ogółem jestem dość smukła. Uśmiecham się do swojego odbicia, lecz po paru sekundach mój uśmiech znika. W owym odbiciu widzę również zarys pracy, którą robiłam z Gregorym, nie przypomina mi ona mapy Stanów Zjednoczonych. Podchodzę bliżej do naszego dzieła.Gdy widzę naszą pracę przez moje ciało przechodzi ogromna fala szoku. Nie jestem w stanie nic powiedzieć, jedyne co robię to wydaję z siebie głośny okrzyk. Słyszę na schodach czyjeś kroki, zapewne biegnie do mnie mama.
-Skarbie, wszystko w porządku? - pyta  zestresowana
-Nie mamo. Nie jest w porządku - odpowiadam drżącym głosem.
Na twarzy mojej matki pojawia się zdziwienie z nutą niedowierzania. Podaję jej do rąk mapę. Obserwuje jej reakcje, jest przerażona. Zakrywa dłonią swoje usta i kręci przecząco głową.
-Jak to możliwe? - szepcze sama do siebie.
Właśnie, jak to możliwe, że moja mapa Stanów Zjednoczonych zmieniła się w jakiś nieznany kształt z napisem  Aramen ?
                                           
                                       *godzinę później, pisane z perspektywy Gregorego*

        Ręce zaczynają mi się pocić, już za pięć minut zadzwoni pierwszy dzwonek, a Diany nadal nie ma.
-Przecież musi przyjść, ma naszą pracę - takie myśli podsuwa mi mój rozsądek, ale obawiam się ,iż Diany nie będzie dziś w szkole. Zaczynam się mocno martwić, czy aby na pewno nic jej się nie stało. Wczorajsza noc wiele zmieniła, nie mogłem po tym wszystkim zasnąć. W sumie to wciąż nie wiem dlaczego poszedłem zanieść jej ten skrawek papieru, chyba nieświadomie zaczynam szukać pretekstu, by się z nią spotkać. A to niedobrze. Bardzo niedobrze...                                                                      Z Dianą znamy się praktycznie od przedszkola, staliśmy się tam nierozłączni. Od razu poczuliśmy, że nadajemy na tych samych falach. Gdy zaczęliśmy chodzić do szkoły nasza przyjaźń jeszcze bardziej się wzmocniła, nikt nie chciał się z nami zadawać, więc byliśmy zdani tylko na siebie.Można by rzec,że połączyła nas samotność. Oboje skazani na odrzucenie przez innych...                        
        Teraz czuję, że zaczyna się coś zmieniać. Nigdy nie patrzyłem na Dianę jako na kobietę, ale zaobserwowałem pewne dziwne oznaki, które mają miejsce, kiedy przebywam w jej towarzystwie. Po pierwsze zaczynają mi się pocić dłonie, do tego strasznie przyspiesza mi tętno i momentalnie robi mi sie duszno. Nogi mi drętwieją i brakuje mi języka w gębie. Podejrzewam, że wiem co to znaczy, ale nie mogę do siebie dopuścić tej myśli. Diana jest moją przyjaciółką i nic tego nie zmieni...
      Niespodziewanie słyszę dźwięk dzwoniącego dzwonka. Powolnym krokiem idę w kierunku sali. Rozglądam się, wszyscy dziś prezentują swoje prace. Martwię się zarówno o nasz plakat, jak i o Dianę. Boję się, że coś się wydarzyło.Nasz nauczyciel zjawia się po paru sekundach, pan Kreilder jak zwykle ma ponurą minę i spuszczoną głowę. Z żalem otwiera drzwi do sali lekcyjnej. Szybko zajmuje miejsce w swojej ławce, biorę parę głębokich oddechów i staram się zachować spokój. Nie mija chwila, a anglista zaczyna sprawdzać prace. Jego twarz ewidentnie wyraża lekceważenie, zapewne nasze oceny są mu zupełnie obojętne. Ziewając zaczyna wyczytywać nazwiska,  zmieszani uczniowie i uczennice podchodzą do niego niepewnym krokiem. Lekcja mija bardzo wolno, każdy przygotował dość długie omówienie swojego dzieła. Przez ten czas Kreilder ziewnął z pięćdziesiąt razy. Opiera swoją małą, porośniętą blond włosami głowę na lewej dłoni. W prawej trzyma długopis i wystukuje nim jakiś nieznany rytm. W końcu pada moje imię i nazwisko.
- Gregory Lamrey.
Zaciskam pięść jak najmocniej, biorę głęboki wdech i oświadczam mu stanowczo, staram się być przy tym przekonujący.
- Niestety nie mogę dziś pokazać pracy. Wykonywałem ją razem z Dianą, która nie jest dziś obecna. Miała przynieść nasz plakat, lecz nie pojawiła się dziś w szkole.
- Cóż, jutro mam mieć to biurku, Lamrey. Rozumiemy się?- pyta się nie spoglądając nawet w moją stronę.
- Oczywiście- odpowiadam z dezaprobatą.
                                                                             *
    Całujemy się, w końcu. Loki czarnych włosów delikatnie łaskoczą moje policzki, ciepłe dłonie trzymają mocno moje barki. Uśmiechamy się do siebie i nie zamierzamy przerywać tego całego procesu. W pewnym momencie Diana wstaje i spogląda ze smutkiem w stronę szumiących fal. Widzę jak nasłuchuje mew, przygląda się niespokojnej wodzie.
- Czas na mnie- informuje z żalem - Muszę już lecieć i to dosłownie - uśmiecha się szeroko. Podchodzę bliżej, kładę swoje ręce na jej biodra i zbliżam swoją twarz do jej ucha, zaczynam szeptać.
- Czy to na serio jest takie konieczne?- zapytuje z nutą rozpaczy.
- Nie mogę zostawić Katheriny i Hayley. Teraz przyszłość całego Aramenu stoi pod znakiem zapytania. Nie zważam na to czy mnie lubią czy nie. Muszę im pomóc bez względu na wszystko - odpowiada z ogromną stanowczością. Nie protestuję, jedyne na co się zdobywam to przybliżam się najmocniej jak tylko potrafię. 
     Nasze nosy się spotykają, odnajdujemy wspólną przestrzeń. Całuje ją tak mocno jak mogę. Moje ręce oplatają jej plecy, przywieramy do siebie. Nie chcę jej wypuszczać ze swoich ramion, ale wiem, że muszę pozwolić jej odejść. Łapię ją za podbródek i  ocieram małą łzę, która zaczęła spływać po jej różowym policzku. Ostatni raz wpatruję się w te ciemne jak węgiel oczy. Zdaję sobie sprawę, że może już nie wrócić. Chwytam jej dłoń, ten ostatni raz, a jej brązowe tęczówki spoglądają na mnie ze smutkiem. Ona może już nie wrócić. Dociera to do mnie. Ona może nie wrócić. Nasze splecione dłonie powoli się odplątują. Podążamy w kierunku skraju klifu. 
Ostatnia sekunda, ostatnie spojrzenie i Diana skacze z klifu. Moment, Diana skacze z klifu!                                                                                                                                                     *
- Lamrey ! Wzór na objętość graniastosłupa? - pyta z wrogością pani Stlit.
Otwieram powoli zaspane oczy. Nie mogę sobie przypomnieć jak doszło do tego, że zasnąłem na matmie.  
- Gregory, zadałam Ci pytanie - nie odpuszcza.
- Pole podstawy razy wysokość ?- odpowiadam próbując pohamować ziewanie.
- Tym razem ci się upiekło, ale jeśli jeszcze raz przyłapię Cię na spaniu na mojej lekcji  to skończy się katastrofalnie- grozi. Kiwam twierdząco głową i próbuję posklejać fakty. Zaczęła się matma, próbowałem rozwiązać zadania związane z polem graniastosłupów. W pewnej chwili musiałem po prostu zasnąć. Otwieram zeszyt i  przewracam z niechęcią kartki. Niepokoi mnie, gdy przy zadaniu szóstym znajduję włosy. Po paru sekundach dociera do mnie, że to nie są moje włosy. Owe włosy są niebieskie...                                                                                                                                                    Nareszcie wychodzę ze szkoły, ku mojemu zaskoczeniu pogoda uległa całkowitej zmianie. Niebo staje się szare, zaczyna wiać porywisty wiatr. Bez zastanowienia ruszam prosto do domu Diany. Z minuty na minutę wieje coraz mocniej, słyszę grzmoty. Postanawiam biec, by uniknąć deszczu,ten z kolei zapowiada się na dość obfity. Nie mija chwila, a już znajduję się pod domem czarnowłosej. Stawiam kroki na stopniach prowadzących do drzwi wejściowych. Delikatnie pukam, nie słyszę jednak by ktoś zbliżał się w moim kierunku. Nagle drzwi otwierają się z impetem i z korytarza, wprost na mnie rzuca się zrozpaczona Diana.
- Och Gregory- szlocha delikatnie - nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę - próbuje się uśmiechnąć, lecz szloch jest zbyt silny.
- Ciii, spokojnie- staram się uspokoić trzęsące się w moich ramionach ciało.
- Wierz mi, moje życie już nigdy nie będzie spokojnie - odrzeka ze smutkiem...
                                                          



Witam was bardzo serdecznie XD W ten szczególny wieczór :))) Mam nadzieję,że rozdział wam się spodoba ^^ Cóż, na pewno znajduje się w nim wiele błędów, ale wiedzcie ,że staram się popełniać ich jak najmniej XD
           Z tego miejsca chciałam bardzo podziękować moim ukochanym przyjaciołom, którzy dziś zorganizowali mi przewspaniałe urodziny ^^ Dziękuję dziewczynom za przepyszne ciasto :)) Martynie jestem wdźięczna za kolczyki ^^ Agatce za PIĘKNE zdjęcia na moim fb XD Julce za cudowny film :))) I Gabrysi ponieważ jako pierwsza złożyła mi życzenia :)) Specjalny dedyk wędruje do Filipa, który przyjechał do mnie z piękną różą :))) <33 Robert dziękuję za cudowną piosenkę na moją cześć *.*
Przepraszam, może rozpisałam się troszkę nie na temat ,ale z całego serca pragnę podziękować tym osobom <333
              Powracając do rozdziału ;))) Życzę miłego czytania i będzie mi bardzo miło jeśli pozostawicie komentarz :)) Ściskam mocno każdego, komu się będzie chciało czytać moje wypociny XDDD
Do następnego kochani <333
#love #gangsta #4ever #<3


6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Rozdział na początku był świetny ^^ Te piękne marzenia i książęta z bajki ( którzy niestety nie istnieją) bez obrazy chlopaki jeżeli to czytacie xd ALE POPSUŁAŚ WSZYSTKO KOŃCZĄC W NAJLEPSZYM MOMENCIE :C mam focha :c Dzięki za dedyka. ^^

      Usuń
    2. Cieszę się,że Ci się spodobał :)))) No i przecież trzeba budować napięcie <3

      Usuń
  2. Hej
    Super.Fajny rozdział.
    Ciekawy
    Akcja
    Czekam nn. Życzę weny i chęci.
    Pozdrawiam Zizi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na mojego bloga www.slivershielnigt.com
    Dopiero zaczynam.
    Pozdrawiam Zizi.

    OdpowiedzUsuń