4.21.2014

Rozdział 11- "Never be afraid to try something new"




   -Gdzie jest ta cholerna książka?! Przecież to niemożliwe żeby wyparowała!- Katherina krzątała się po pokoju, przekopując sterty ubrań walające się na łóżku i... w sumie praktycznie wszędzie wokół niego. Dziewczyna była przyzwyczajona do bałaganu, jednak nigdy wcześniej nie zdarzyło jej się zgubić w nim książki! Były dla niej zbyt cenne... I... No cóż, wierzyła że przechowują wspomnienia. A ta chowała w sobie niezwykle cenne. Tak więc sukienki, spódnice, bluzki i inne części garderoby przelatywały ze świstem w powietrzu, przybliżając zdesperowaną dziewczynę do odnalezienia wspomnień.  Nastolatka spojrzała przez ramie i aż jęknęła ze zdziwienia.
-Mam za dużo ciuchów- szepnęła patrząc na stertę ubrań sięgającą praktycznie do sufitu.
-Zdecydowanie za dużo Śnieżynko- serce dziewczyny zabiło szybciej, kiedy go usłyszała.  Nagle poszukiwania książki wydały jej się odległe o jakieś milion lat.  Od kiedy zaczęła szkolenie na Strażniczkę, praktycznie go nie widywała. Chociaż był jednym z jej mentorów, zaliczał się również do pewnego rodzaju zgrupowania, dzięki któremu udało się namierzyć Strażniczki. Nazywali siebie Tropicielami. Jej przystojny wampir wyjeżdżał na długie tygodnie wraz ze swoimi kompanami, aby odnaleźć pozostałe Władczynie Żywiołów.
-Widzę, że poszukiwania się skróciły- powiedziała kąśliwie Kath, która nie mogła się pogodzić z samotnością, kiedy jej ukochany był daleko od Akademii. Cała się trzęsła próbując powstrzymać się od skoczenia w jego ramiona.
-Albo zakończyły się sukcesem- szepnął. Dziewczynę przeszedł dreszcz, kiedy chłopak położył jej rękę na talii, delikatnie ją obracając. Gdy ich oczy się spotkały dziewczyna zapłonęła czerwonym rumieńcem.Wtuliła się jak najszybciej w ciepłe ramiona Seraphina. Poczuła, że chłopak zamyka ją w uścisku- Natomiast o twoich nie można tego powiedzieć- dodał niższym, bardziej gardłowym głosem. Katherina usłyszała ciche plaśnięcie książki o ziemię. Uśmiechnęła się wtulona w ramiona swojego ukochanego i szepnęła.
-Nawet nie wiesz jak ja za tobą tęskniłam.
-Wiem- odpowiedział- ja tęskniłem tak samo- ostatnie słowo było ledwo słyszalne, ponieważ usta zakochanych złączyły się w pocałunku. Trwali tak kilka minut i zajęci sobą. Nie mogli usłyszeć otwierania się drzwi oraz kilku sarkastycznych uwag rzuconych pod ich adresem. 
-Egh em!- dość głośnie kaszlnięcie przerwało błogą ciszę i nie tylko nią. Blondyn opierający się o ramę łóżka uśmiechał się od ucha do ucha. Niezręczna sytuacja, którą wywołał napawała go dumą- Strażniczko nie chciałbym ci przeszkadzać jednak uznałem, że zainteresuje cię fakt, że twoja przyjaciółka leży w Skrzydle Szpitalnym- Katherina stała jak sparaliżowana. Obojętny ton Sevilla przeraził ją i nie była w stanie wypowiedzieć ani słowa. Był gorszy niż sarkastyczny głos jego brata Javiera. Seraphin spojrzał na blondyna i zapytał go zimnym głosem.
-Czy to coś poważnego?
-O ile mi wiadomo był to dość silny wybuch mocy- zaśmiał się histerycznie chłopak- Ciekawe kiedy się ocknie.

                                                                          

***




   Kilka sekund później przerażona dziewczyna o białych włosach biegła przez plątaninę korytarzy, by dotrzeć do przyjaciółki, słabej z wycieńczenia, leżącej w jednym ze sterylnych pomieszczeń. Łzy napływające jej do oczu pozbawiały długie drewniane korytarze ostrości. Biegła i biegła, co jakiś czas słysząc swoje imię, jednak usta, z których ono padało, nie były w tym momencie dla niej tak ważne. W końcu  dotarła do wielkich drewnianych drzwi z mosiężną klamką. Naparła na nie z całej siły i wleciała do jasnego pomieszczenia, potknęła się o próg i przewróciła na ziemię.
-GDZIE ONA JEST! - wrzeszczała jak oszalała. Po jej policzkach płynęły strumienie łez. Pielęgniarki, zajmujące się skrzydłem i pacjentami patrzyły na nią z zaskoczeniem. Chwilkę później do sali wbiegł Seraphin, a tuż za nim Sevill.
-Chciałam tylko przypomnieć, że w Skrzydle Szpitalnym powinien być zachowany spokój- powiedziała  z delikatnym francuskim akcentem niziutka blondynka. 
-Wybacz Marcell- powiedział cicho wampir, spoglądając ukradkiem na leżącą na ziemi Katherinę.
- Szukamy panny Cantley- dodał spokojnym głosem Sev. Pielęgniarka skinęła głową.
- Pierwsze drzwi na prawo. Ale uważajcie potrzebuje spokoju.

  

***



   W pomieszczeniu, mimo wczesnej godziny panował półmrok. Na ścianach wisiało pełno obrazów, które przedstawiały fragmenty bitew. Wykrzywione w grymasie bólu twarze ze ścian zdawały się patrzeć wprost na rozpłakana dziewczynę stojącą w najciemniejszym kącie pokoju. Patrzyła w milczeniu na łóżko stojące pod oknem. Było ono zbyt duże jak na jedną osobę, jednak na pierwszy rzut oka widziało się tylko rude loki poukładane na białej pościeli.
-Hayley!- załkała Katherina. Podbiegła do łóżka i pogładziła po twarzy przyjaciółkę- Hayley! Odezwij się- zapłakała- Przepraszam cię! Przepraszam! Słyszysz?! Ja już dłużej nie wytrzymam. Nawet nie wiesz jak się czuję. Powiedzieć ci?- zaśmiała się histerycznie- Czuję się podle! Tak właśnie. To dobre słowo. Żałuję, że cię wepchnęłam do tej wody, gdybym wtedy tego nie zrobiła pewnie nie leżałabyś teraz tutaj bez życia- dziewczyną wstrząsnął szloch. Pochyliła się nad przyjaciółką i przytuliła ją. Jej łzy pomoczyły koszulę nocną, którą panna Cantley miała na sobie. Poczuła delikatny ruch pod sobą i usłyszała cichutki głos.
-Nie masz za co przepraszać. W sumie jestem dzięki tobie szczęśliwa- Ruda przesunęła się lekko, zwalniając trochę miejsca, które zaraz zajęła zapłakana Kath.
-Jak to jesteś szczęśliwa- powiedziała zdezorientowana nastolatka, zakładając kosmyk białych włosów za ucho. Dopiero teraz emocje, które nią targały opadły i powoli odzyskiwała trzeźwość myślenia. Zobaczyła wypukłość rysującą się po drugiej stronie łóżka i momentalnie zbladła- Czy to...
-Javier?! - zapytała zaskoczona Hayley- Ale... Jak? On? Tu?- zaczęła się jąkać. Zęby zaczęły jej dzwonić a oczy podeszły czerwienią- JAVIER! NIE MASZ PRAWA TU BYĆ TY DUPKU!- wrzasnęła dziewczyna. Chłopak, który jak się okazało spał, podskoczył jak oparzony i spojrzał z niesmakiem na Strażniczki.
-Widzę, że już się ocknęłaś, Rudzielcu- powiedział z goryczą chłopak- Skoro żyjesz mogłaś mi dać jeszcze pospać.
-Jej, czyżbym przerwała ci w śnie?- powiedziała przesłodzonym głosem Hayley- Jaka szkoda, że spałeś koło mnie na szpitalnym łóżku!- Kath z coraz większym zdumieniem przysłuchiwała się gwałtownej wymianie zdań- Po tym co zrobiłeś!
-Ciekawe, że jakoś wcześniej nie przeszkadzała ci moja obecność! Może powinienem cię zostawić tam na plaży, w płonących trawach!- spojrzał zimnymi oczami na Płomiennowłosą, w której oczach wzbierały się łzy wściekłości- ciekawe jak szybko spłonęłyby twoje włosy?- zastanawiał się na głos.
-Trzeba było mnie zostawić. Znalazłbyś sobie jakąś posłuszniejszą Uczennicę! Ale czekaj, jednak żyję i nie mam ochoty znosić twojej osoby! WYNOŚ SIĘ STĄD!
-Oczywiście, pani- Javier pochylił się w parodii ukłonu i niczym błyskawica wybiegł z pokoju trzaskając drzwiami.
Gdy tylko chłopak zniknął im z oczu Hayley, wtulona w ramię przyjaciółki, wybuchnęła płaczem.

                                                                        


     ***

  Seraphin przechadzał się nerwowo wzdłuż drzwi prowadzących do pokoju panny Cantley. Co jakiś czas słyszał przyciszone rozmowy Pielęgniarek, które wymieniały między sobą pikantne plotki. Kilka razy zdawało mi się, że słyszał swoje imię. Mógł się tylko domyślać o co chodzi. W korytarzu, w którym się znajdował zrobiło się ciemno i po chwili ciepłe światło dawały tylko gdzieniegdzie zapalone świeczki. Wampir nie był przyzwyczajony do długiego czekania, jednak obiecał wcześniej Kath, że poczeka aż ona wyjdzie. 
   Kiedy spacery mu się znudziły, usiadł na jednym z przepięknie rzeźbionych krzeseł i oparł głowę o ścianę. Zamknął oczy i uciął sobie krótką drzemkę. Jego myśli błądziły po ostatnich wydarzeniach. Wczoraj po południu Tropicielom udało się namierzyć kolejną Strażniczkę. Prawdopodobnie miała władzę nad wodami. Udało mu się określić dokładnie jej położenie. Był z siebie zadowolony, ale nie uśmiechała mu się kolejna podróż przez portal. Nie chciał znowu na tak długo stracić Katheriny. Przypomniał sobie jej uśmiech, kiedy wszedł do jej pokoju. Automatycznie kąciki jego ust nieśmiało podniosły się do góry. Trwał tak kilka minut, aż kompletnie przestał słyszeć jakiekolwiek szmery. Z półsnu obudził go trzask drzwi. Zerwał się jak oparzony i zobaczył wściekłego niczym szerszeń Javiera.
-... uratuj jej życie, a ta nawet nie podziękuje. Ba, jeszcze cię opieprzy za to, że się zdrzemnąłeś- mruczał wściekły chłopak pod nosem. Po chwili spostrzegł Seraphina i zagadnął opryskliwym tonem- Witaj wampirze. Słyszałem o Nowej. To prawda?- chłopak o niebieskich włosach zwlekał z odpowiedzią, jednak po chwili skinął głową.
-Tak to prawda- kiedy blondyn już odchodził Seraphin dodał- a co Hay zaczęła cię wkurzać?
-Nawet nie wiesz jak bardzo- szepnął przepełnionym jadem głosem Javier.


                                                                     

                                                                            ***




-Hayley, kochanie- Katherina uspokajała przyjaciółkę, która cały czas trzęsła się z wściekłości i strachu.
- Hayley, spójrz na mnie- powiedziała trochę bardziej stanowczym tonem. Kiedy oczy dziewczyn się spotkały, Kath uśmiechnęła się spokojnie i zaczęła łagodnym głosem.
-Powiedz mi jeszcze raz od początku co tak właściwie się stało.
-Ten tleniony dupek powiedział, żebym w ramach treningu poszła na plażę i oprócz tego, przyczyniła się też na rzecz Aramenu. Wiesz co on wymyślił?- spojrzała z gniewem na przyjaciółkę i kiedy nie doczekała się odpowiedzi powiedziała- chciał żebym wypaliła trawy wokół plaży. Żebym odwaliła za niego tą robotę. Pokazał mi miejsce, powiedział co mam zrobić, a sam gdzieś poszedł- dziewczyna wciągnęła spazmatycznie powietrze - Zdenerwowałam się, ale zaczęłam wykonywać zadanie. Kiedy ten dupek nie wracał... Po prostu nie wytrzymałam. Dalej chyba wyobrażasz sobie co zaszło, prawda?- Białowłosa skinęła głową. Wiedziała tyle co powiedział jej Sevill i ta wiedza jej wystarczała. Dziewczyna przytuliła mocniej przyjaciółkę.
-Aua! Hayley! Parzysz!- powiedziała próbując rozśmieszyć przyjaciółkę. Zaczepka zadziałała. Po chwili obie dziewczyny się śmiały.  Zaczęły rozmawiać o wszystkim i o niczym, tak jak za dawnych czasów. Zanim trafiły do Akademii. 
   Strażniczki wymieniły między sobą informacje, dzięki czemu Hayley spodziewała się w najbliższym czasie poznać Nową. Nie była jakoś szczególnie przekonana do poznawania nowych osób, ale sam fakt, że nie tylko ona jest dziwna, na swój sposób, jakoś poprawiła jej humor.
-Mam tylko nadzieję, że przez nią nie zepsują się nasze relacje- powiedziała z uśmiechem. Ruda poczuła ciążenie powiek, które powoli się zamykały. Zaczęła odpływać w krainę dalszą niż Aramen. Ostatnie co poczuła to zimna dłoń gładząca jej włosy oraz delikatny pocałunek w czoło. 



Kolorowe obrazy szybko porwały zmęczoną Strażniczkę.











*******************
Hej?
Chciałam tylko powiedzieć, że wracam. I może zaskoczyć nowym rozdziałkiem? 
Powiedzieć, że cię kocham?
I dodać wesołych świąt?
I może wspomnieć, że będziemy mieć nową bloggerkę? :D 













3 komentarze:

  1. Kooocham wasze rozdziały ^^ Pięknie opisane sytuacje i kłótnie Hayley z Javierem ... Czyli standard :> Ciekawe kim będzie ta nowa .... już wiem ;P Ale polemizowałabym nad wodą xD żartuję :) Czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ps jestem pierwsza !!! ^^ I super ,że wróciłaś Marteczko ♥

      Usuń
  2. Bardzo fajny rozdzialik, Martson :)

    OdpowiedzUsuń