Rudowłosa usłyszała za sobą wołanie i spojrzała przez ramię. Dokładnie w nią wpatrywała się dziewczyna o nienaturalnie jasnych, białych włosach. W sercu Hayley pojawiło się nieoczekiwane ciepło, jakby ciesząc się widokiem nieznajomej. W głowie zaświeciła się krótka, pojedyncza myśl i Rudowłosa wiedziała z kim ma do czynienia.
Cuphenburt.
-Ej, ty! Tak, mówię do Ciebie, więc z łaski swojej mnie nie ignoruj. Cantley, tak ?
Nieznajoma w rekordowym czasie przebiegła krótki dystans asfaltowej ulicy, który je dzielił i idealnie wyhamowała tuz przed panną Cantley. Ta przyjrzała się dłużej nieznajomej, tylko po to by wyciągnąć wnioski, że ideały jednak istnieją.
Nieznajoma miała lekko poskręcane od wszechobecnej wilgoci białe włosy do ramion oraz jasnoniebieskie oczy, otoczone długimi rzęsami. Była niższa od Hayley, jednak różnicę wzrostu uzupełniała butami na koturnie. Jej policzki były zaróżowione od zimna ale nie przeszkadzało jej to chodzić w rozpiętej kurtce, mimo że termometry wskazywały temperaturę poniżej dziesięciu stopni. Dziewczyna tryskała wigorem, wpatrując się w zielone oczy panny Cantley.
-Mam imię.-odparła nieco za chłodno Ruda,po czym wyciągnęła telefon i sprawdziła godzinę. Nikogo nie było w domu a ona jak na złość zapomniała kluczy. Jej ognisty temperament dał o sobie znać kiedy zaklęła w myślach. Po chwili doszła do wniosku, że jest za bardzo roztrzepana i...nieoczekiwanie spojrzała się na uśmiechniętą nastolatkę, która nadal znajdowała się w tym samym miejscu co wcześniej.
W tej samej sekundzie Rudowłosa przypomniała sobie skąd zna tą twarz. Nastolatka wyglądem przypominała albinosa, chodziła do ostatniej klasy, w dodatku do sportowej. Często przyglądała się grze grupie dziewczyn na hali, które na przerwach zostawały tylko po to aby poćwiczyć grę w siatkówkę. Albinoska grała na pozycji atakującej i zdecydowanie była liderem grupy.
-Myślałam, że to twoje imię.-usprawiedliwiła się, odzyskując swój rezon i uśmiechnęła się szeroko. Hayley zauważyła błysk śnieżnobiałych zębów i westchnęła ciężko.
-Mam na imię Hayley a na nazwisko Cantley. - mruknęła, słysząc jak głupio to brzmi.
-Hayley Cantley ? -parsknęła śmiechem Białowłosa i nie mogąc się powstrzymać, zaczęła chichotać. Rudowłosa uniosła brwi i wpatrywała się ze zdumieniem w dziewczynę.
-Ja rozumiem, że moje imię i nazwisko głupio się rymuje ale zachowałabyś jakieś pozory normalności i kultury.-odparła chłodno i rzuciła okiem na pusty dom. Nerwowo zaczęła przeszukiwać kieszenie spodni i zagryzła wargę.
Nie miała się gdzie podziać przez następną godzinę. Przez krótką chwilę spojrzała na dom i już miała zamiar oddalić się od tej cudacznej dziewczyny, gdy ta nieoczekiwanie zaproponowała jej odwiedziny w swoim domu.
-To co, idziesz ? - Katherina uśmiechnęła się zachęcająco i wskazała głową na lekko uchyloną, drewnianą bramkę do ogrodu.
Panna Cantley jęknęła w duchu i dogłębniej zanalizowała postać nieznajomej. Ta wariatka mieszkała parę domów dalej, wyśmiewała się z jej danych personalnych oraz właśnie zapraszała ją na odwiedziny. Jeśli dodałoby się fakt, że była to najładniejsza dziewczyna w całej szkole...
-Moja mama zrobiła ciasto z wiśniami. No chodź, twoja mama powiedziała, że jesteś fajna a samotna. -zachęciła ją i uśmiechnęła się jeszcze szerzej, co zbiło Hayley z tropu.
-Wiedziałam, że miałam klucze w plecaku!- mruknęła i otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. A więc to Joanne postanowiła znaleźć "przyjaciół" dla swojej córki. Hayley mogła się założyć, że to mama zabrała jej klucze, gdy wróciła na chwilę do pokoju.
-Mam na imię Hayley a na nazwisko Cantley. - mruknęła, słysząc jak głupio to brzmi.
-Hayley Cantley ? -parsknęła śmiechem Białowłosa i nie mogąc się powstrzymać, zaczęła chichotać. Rudowłosa uniosła brwi i wpatrywała się ze zdumieniem w dziewczynę.
-Ja rozumiem, że moje imię i nazwisko głupio się rymuje ale zachowałabyś jakieś pozory normalności i kultury.-odparła chłodno i rzuciła okiem na pusty dom. Nerwowo zaczęła przeszukiwać kieszenie spodni i zagryzła wargę.
Nie miała się gdzie podziać przez następną godzinę. Przez krótką chwilę spojrzała na dom i już miała zamiar oddalić się od tej cudacznej dziewczyny, gdy ta nieoczekiwanie zaproponowała jej odwiedziny w swoim domu.
-To co, idziesz ? - Katherina uśmiechnęła się zachęcająco i wskazała głową na lekko uchyloną, drewnianą bramkę do ogrodu.
Panna Cantley jęknęła w duchu i dogłębniej zanalizowała postać nieznajomej. Ta wariatka mieszkała parę domów dalej, wyśmiewała się z jej danych personalnych oraz właśnie zapraszała ją na odwiedziny. Jeśli dodałoby się fakt, że była to najładniejsza dziewczyna w całej szkole...
-Moja mama zrobiła ciasto z wiśniami. No chodź, twoja mama powiedziała, że jesteś fajna a samotna. -zachęciła ją i uśmiechnęła się jeszcze szerzej, co zbiło Hayley z tropu.
-Wiedziałam, że miałam klucze w plecaku!- mruknęła i otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. A więc to Joanne postanowiła znaleźć "przyjaciół" dla swojej córki. Hayley mogła się założyć, że to mama zabrała jej klucze, gdy wróciła na chwilę do pokoju.
Z cichym westchnieniem przeszła przez trzeszcząca bramkę i znalazła się w nieco zaniedbanym ogrodzie Wariatki. Rudowłosa czuła się nieco nieswojo, gdy przeszła przez próg budynku, lekko popychana przez Cuphenburt.
Wszędzie panowały jasne barwy, a na ścianie pojawiały się różne obrazy. Z lekkim wahaniem powiesiła swoją szara kurtkę na nieco zakurzonym wieszaku, tuż obok ostrej, niebieskiej narzuty, zapewne należącej do Białowłosej. Dziewczyna zrobiła kilka kroków i poczuła delikatną woń świeżo upieczonego ciasta. Katherina nie miała oporów przed wejściem do własnej kuchni i wyciągnięciu blachy z ciepłymi ciastkami na stół. Po chwili dziewczyna zaczęła wyciągać wszystkie specjały na wcześniej przygotowaną deskę o kształcie koła.
-Z kim masz matematykę ? -zapytała się, a na jej twarz wystąpiły rumieńce. Katherina za wszelką cenę chciała poznać tą milcząca, zamkniętą w sobie dziewczynę. Już raz ją widziała i od tamtego momentu nie potrafiła o niej zapomnieć. Często w snach, pojawiały się znikąd jasne, zielone oczy, których nie potrafiła wymazać ze swojej pamięci.
-Z Davidsonem, czy jakoś tak.-odpowiedziała nieco pewniej Rudowłosa, podchodząc do Niej i biorąc jedno ciastko.- Jest beznadziejny. Nie dam egzaminu, jeśli nadal będzie mi tak wszystko objaśniał.
-Miałam z nim w zeszłym roku, idiota.-potwierdziła nowa znajoma, krzywiąc się z bólu. Gorące nadzienie paliło jej gardło i trochę szybciej niż zwykle wypiła szklankę zimnej wody. Ta natychmiast przyniosła ukojenie i dziewczyna mogła powrócić do przyglądania się nowej koleżance.
Mimo wszystkich pozorów wydawałoby się, że rozumieją się lepiej, iż same są w stanie pojąć.
Wszędzie panowały jasne barwy, a na ścianie pojawiały się różne obrazy. Z lekkim wahaniem powiesiła swoją szara kurtkę na nieco zakurzonym wieszaku, tuż obok ostrej, niebieskiej narzuty, zapewne należącej do Białowłosej. Dziewczyna zrobiła kilka kroków i poczuła delikatną woń świeżo upieczonego ciasta. Katherina nie miała oporów przed wejściem do własnej kuchni i wyciągnięciu blachy z ciepłymi ciastkami na stół. Po chwili dziewczyna zaczęła wyciągać wszystkie specjały na wcześniej przygotowaną deskę o kształcie koła.
-Z kim masz matematykę ? -zapytała się, a na jej twarz wystąpiły rumieńce. Katherina za wszelką cenę chciała poznać tą milcząca, zamkniętą w sobie dziewczynę. Już raz ją widziała i od tamtego momentu nie potrafiła o niej zapomnieć. Często w snach, pojawiały się znikąd jasne, zielone oczy, których nie potrafiła wymazać ze swojej pamięci.
-Z Davidsonem, czy jakoś tak.-odpowiedziała nieco pewniej Rudowłosa, podchodząc do Niej i biorąc jedno ciastko.- Jest beznadziejny. Nie dam egzaminu, jeśli nadal będzie mi tak wszystko objaśniał.
-Miałam z nim w zeszłym roku, idiota.-potwierdziła nowa znajoma, krzywiąc się z bólu. Gorące nadzienie paliło jej gardło i trochę szybciej niż zwykle wypiła szklankę zimnej wody. Ta natychmiast przyniosła ukojenie i dziewczyna mogła powrócić do przyglądania się nowej koleżance.
Mimo wszystkich pozorów wydawałoby się, że rozumieją się lepiej, iż same są w stanie pojąć.
********
Otoczona przyjaciółmi a tak naprawdę samotna. Fałszywi przyjaciele uśmiechają się do Niej, a gdy Ta nie patrzy, rozpowiadają o niej bzdury. Zdaje sobie z tego sprawę ale nic z tym nie robi, gdyż nie chce zostać sama.
-Hayley?- radosny, pełen niedowierzania krzyk rozniósł się po hali sportowej. Rudowłosa wzdrygnęła się, rozglądając się po bokach. Miała cichą nadzieję, że nikt nie widzi jak rzuca torbę na drewniane trybuny i w zwolnionym tempie zbliża się do trenujących siatkarek, gdzie czekała na Nią zaskoczona Katherina. Białe włosy miała spięte w długą kitkę na czubku głowy a jej twarz rozjaśniał szeroki uśmiech. W dłoniach trzymała piłkę, która miała jej posłużyć do sprawnej rozgrzewki.
-Co ty tu robisz?- zawołała, próbując przekrzyczeć mecz piłki ręcznej, gdzie chłopacy z drugich klas wrzeszczeli za każdym razem gdy zdobywali punkty.
-Ciszej!-odpowiedziała nastolatka, rozglądając się nerwowo po olbrzymim pomieszczeniu.
Nigdy nie lubiła sportu, uważała go za stratę czasu. Groziło jej jednak nie skończenie liceum i w końcu musiała przestać przynosić fałszywe usprawiedliwienia od lekarza.
-Cicho!-syknęła, widząc ciekawskie spojrzenia. Jej policzki przybrały odcień czerwonych, dojrzewających jabłek a źrenice się powiększyły.- Ta głupia nauczycielka powiedziała, że mogę sobie wybrać co będę robiła przez najbliższą godzinę i...
- Akurat nie miałam z kim ćwiczyć. Valerie, zrobisz wreszcie tą rozgrzewkę czy będziesz się obijała przez całą lekcje? -zawołała głośno, wpatrując się z mściwym uśmiechem w brzydką blondynę, o nijakich szarych oczach. Ta warknęła coś w odpowiedzi i ze zmarszczonymi brwiami zaczęła wykrzykiwać komendy do pozostałej części drużyny.
- Zagrywka dolna i górna, na zmianę.- poleciła Białowłosa, widząc bezczynną postać Hayley, gapiącą się tępo na piłkę.
-Że ja...?- zapytała się dziewczyna, zagryzając usta do krwi.- Ale ja nie potrafię.
Skompromituję się.
***
-Dwa miesiące z Tobą to za długo jak na moją psychikę.- zaśmiała się zielonooka, wkładając czerwony portfel do torebki.
W dłoni dzierżyła kartonowy kubek z logo Starbucksu, z którego co chwila wylewała się gorąca, biała kawa. Nie mogła się przestać śmiać z ostatniej historii opowiadanej przez Katherinę, o tym jak zepsuła ósme urodziny braci.
-...to było takie ładne, kolorowe pudełeczko a ja zapomniałam kupić im prezent. Nie miałam pojęcia co jest w środku i przy babci, ciotkach i sąsiadce, wręczyłam im z uśmiechem dwa opakowania prezerwatyw i powiedziałam z radością "Wszystkiego Najlepszego, jesteście już tacy duzi!". Myślałam, że tata dostanie zawału, gdy Maks to otworzył i powiedział "Ale fajne, dzięki Kath". Miałam szlaban do końca miesiąca na komputer i telewizor.
Białowłosa z niemalże czcią wypiła łyk swojej "małej czarnej" i westchnęła z zadowoleniem. Panna Cantley zrozumiała, że jest to jeden z tych momentów kiedy dziewczyna jest naprawdę spokojna i nie gada, po czym zaczęła się tą chwilą upajać.
-Teraz ja zadaje pytanie.- mruknęła, z szerokim uśmiechem- Do kogo jesteś bardziej podobna? Do taty czy do mamy ?
Dziewczyna natychmiast spuściła wzrok i wbiła go w ziemię. Odkąd pamiętała, nienawidziła tego typu pytań. Chcąc zaoszczędzić nieco czasu, zaczęła wygładzać swoją tunikę, gorączkowo myśląc nad jakąś sensowną odpowiedzią.
-Nie wiem, gdyż trafiłam do rodziców pod koniec ósmego miesiąca życia. Nie mam pojęcia jak wyglądała matka a co dopiero ojciec.
To nie była cała prawda o przeszłości Rudej. Czasami gdy była pogrążona w półśnie to widziała mgliste wspomnienie rodzicielki. Nie wiedziała czy to był wytwór jej wyobraźni czy rzeczywiste wspomnienie, ale starała się zachować i pielęgnować ten jedyny urywek życia z biologiczną matką.
Widziała ją zawsze roześmianą, z iskrzącymi się, brązowymi oczami. Miała ładny, zgrabny nosek oraz rozciągnięte w szerokim uśmiechu, usta o barwie malin.
Miała kilka złotych piegów na jasne skórze nosa, a jej twarz okalała burza ciemnorudych włosów. Za każdym razem wpatrywała się w oczy Hayley i mówiła głosem przepełnionym miłością " Co ja widzę? Czyżby moja Mała Królewna już wstała?" i wyciągała ku Niej ręce, by utulić ją w swoich ramionach.
Rudowłosa poczuła nagły skurcz w sercu a do oczu naleciało kilka drobnych łez. Temat prawdziwych rodziców padał ostatnio zbyt często. Kojarzył jej się z domem, pogrążonym w płomieniach i rozpaczliwymi krzykami.
Tym razem nie był to wytwór jej wybujałej wyobraźni.
-Moja odeszła jak miałam siedem lat.- mruknęła cicho Katherina ale tego Hayley już nie dosłyszała.
Myślami była w swoim świecie.
W świecie, gdzie wszystko było prostsze i lepsze.
__________________________________________________
Witam :>
Ja i Martson zaczęłyśmy wreszcie pisac oddzielne posty. Sa one krótsze ale pojawiają się regularnie. Niektórzy nie zapominaja dzięki temu fabuły.....:)
Jak wrażenia po rozdziale :) ?
+niedługo całkowita zmiana wystroju bloga :D
Trzymajcie się,
Julson <3
++specjalna dedykacja dla Mansona, dzięki której moja wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach :)
"Trzeba wielu lat by znaleźć przyjaciela, wystarczy chwila by go stracić"
W świecie, gdzie wszystko było prostsze i lepsze.
__________________________________________________
Witam :>
Ja i Martson zaczęłyśmy wreszcie pisac oddzielne posty. Sa one krótsze ale pojawiają się regularnie. Niektórzy nie zapominaja dzięki temu fabuły.....:)
Jak wrażenia po rozdziale :) ?
+niedługo całkowita zmiana wystroju bloga :D
Trzymajcie się,
Julson <3
++specjalna dedykacja dla Mansona, dzięki której moja wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach :)
"Trzeba wielu lat by znaleźć przyjaciela, wystarczy chwila by go stracić"
Bardzo miło czyta się Twoje dzieła, Julson.. Są napisane na bardzo wysokim poziomie i idzie się w to wszystko całkiem nieźle wkręcić, serio! Nie pozostaje mi nic innego jak pogratulować i życzyć powodzenia. :) +dziękuję za dedykację!
OdpowiedzUsuńLots of love, Manson. <3
Bardzo ładnie napisałaś ten rozdział , z łatwością czytało mi się go i trudno było się nie "zaczytać" ,ale niestety już się skończył . To dobry pomysł ,że piszecie oddzielnie ,ponieważ będzie to mniej zagmatwane i łatwiej pamięta się fakty oraz częściej pewnie będą dodawane kolejne posty ;) Ciekawa jestem skąd wzięłaś ten pomysł z pustym prezentem , mam nadzieję ,że Em nie ucierpiała , bo ja nie pamiętam takiego zdarzenia :) I rzecz która najbardziej mnie ciekawi , jak będzie wyglądał blog ? *-*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;))) Super się czyta . Fabuła zaczyna się rozkręcac no i jak zawsze jestem pod wrażeniem waszego języka ;))) Cóż , wiecie ,że ja lubię krótko i na temat więc : rozdział fantastyczny , wciągający . Życzę weny i czekam na więcej ;)) 3majcie się ;))
OdpowiedzUsuńPaulina.F ^^
Cóż tylko pogratulować świetnej weny i pomysłów, które wciągają czytelnika w inny świat. Gratuluje także pisania na wysokim poziomie. Ja to bym pewnie żadnego zdania nie ułożyła. xd Jesteście świetne. Kocham was i czekam na nastepnę cuś. hih trzymajcie się ♥ gB
OdpowiedzUsuńJak prezerwatywy są to od razu więcej komów hhahhhah, nie no żartuje, trzymajcie sie , swietny blog. polecam wszystkim
OdpowiedzUsuń