10.26.2013

Rozdział 2 A może jednak spróbuję być normalna?


*STUK STUK STUK*
-Dziecko wstaniesz ty w końcu?!- Birdy, w obcisłych spodniach i bluzce z trochę za dużym dekoltem jak na matkę trójki dzieci, wyżywała się na drzwiach od pokoju Katheriny. Choć w środku słońce już dawno przedarło się przez zasłony, spod kokonu z kołdry, koców, poduszek i ręcznika wydobyło się ciche chrapanie. Po nieprzespanej nocy, o czym matka Białowłosej nie mogła wiedzieć, dziewczyna próbowała odespać. Dziewczyna znajdująca się w ciepłej jamie nawet nie miała pojęcia, że ktokolwiek stoi pod drzwiami, dopóki te nie otworzyły się z impetem i nie uderzyły w ścianę, obsypując ją z resztek tynku. Pokój generalnie błagał się o remont, jednak kapryśna nastolatka kochała go właśnie takim jakim jest. Obdrapane ściany, poklejone plakatami, w miejscach gdzie kolor farby był praktycznie nie do poznania, uginające się od ciężaru książek oraz kartonów z najróżniejszą zawartością - różnymi pamiątkami, perfumami, płytami i nie tylko- półki, prawie rozwalające się meble w staroświeckim stylu, szafy, z których nieraz wylatywały ubrania... Mimo zawalonych półek na podłodze walało się dwa razy tyle książek niż ktokolwiek, kiedykolwiek widział. Poukładane w stosiki od najbardziej zniszczonych, do tych dopiero kupionych, książki mieszały się z ubraniami i butami. Wszystko to choć wydawało się bałaganem było ułożone w taki sposób, że tylko Białowłosa Kath mogła coś w tym odszukać. W pokoju zdecydowanie królowało biurko, wielki stary mebel na którym stał laptop, pojemnik na ołówki, kilka grubych szkicowników i pełno porozrzucanych lub pogiętych kartek. Wśród nich można było znaleźć szkice krajobrazów, wątki opowieści, które nigdy nie planowały ujrzeć światła dziennego, kartki wyrwane z pamiętnika... To wszystko było życiem dziewczyny, która próbowała uchwycić swoją duszę i przelać ją na papier w postaci rysunku, wiersza bądź opowiadania.
Czarnowłosa kobieta była całkowicie inna niż jej córka. Nigdy nie wchodziła do tego pokoju, gdyż czuła się tu nieswojo. Zapach unoszący się z setek książek, przeczytanych po kilka razy strasznie ją denerwował, choć jej córka go kochała. Birdy denerwował również cichy głos ulubionej piosenkarki jej córki, której piosenka leciała gdzieś cicho w radio. Podeszła cicho do łóżka córki i szybkim ruchem zrzuciła z niej kołdrę.
-Czy ty nie możesz chociaż raz o normalnej porze wstać?! Patrz jaka piękna pogoda! A ty marnujesz się w tym zatęchłym- (tu zatkała sobie nos teatralnym gestem)- pokoju! Wstawaj!!
-A czy ty choć raz nie możesz pójść o normalnej porze spać?- zapytała szyderczym głosem nastolatka. Wyplątała się niechętnie z ciepłego kokonu, przeciągnęła się i wstała z łóżka. Podeszła do najbliższej sterty ubrań i wyciągnęła z niej swoją ulubioną bluzkę i spodnie, podeszła do innej kupki i wyjęła z niej różowe conversy. Schyliła się do szafy i wygrzebała z szuflady bieliznę. Przez chwilę Kath pozostawała w pozycji kucącej jak gdyby nie wiedziała co ze sobą zrobić. Patrzyła się ślepym wzrokiem gdzieś za plecami Birdy. Matka dziewczyny popatrzyła na nią z politowaniem.
-Za dwadzieścia minut zejdź na śniadanie- powiedziała suchym tonem- a potem może gdzieś w końcu wyjdziesz? Nie uważasz, że przydałoby się trochę potrenować przed rozpoczęciem roku?- spojrzała jeszcze raz na córkę, która otrząsnęła się i wstała powoli.
-Może potrenuję, a może nie. zobaczę czy będzie mi się chciało- Birdy pokręciła głową z zażenowaniem i wyszła z pokoju, zostawiając swoją córkę samą ze sobą. Nigdy im się nie układało, ale odkąd Katherina dowiedziała się, że jest adoptowana odnosiła się do matki z jeszcze większym dystansem. Dla matki nie ma nic gorszego.



*********************************************************************************

Even though it hurts ,I can't slow  down.
Walls are closing in and I hit the ground.
Whisperes of tommorow echo in my mind
Just one last time.

-Maks?- muzyka w pokoju chłopaka grała głośniej niż zwykle. Drzwi były uchylone, więc Kath otworzyła je szerzej i zajrzała do środka. Wciągnęła głośno powietrze i złapała się kurczowo framugi drzwi. Jej brat leżał na podłodze nienaturalnie wygięty. Dziewczynę przeszedł gwałtowny dreszcz skuliła się i upadła na podłogę. Z piersi chłopaka unosiła się biała para. Na twarzy miał wypisany grymas bólu i cierpienia choć dziewczyna wiedziała, że to tylko iluzja. Choć za oknem świeciło słońce, w pokoju ponowała ciemność. 
-Maksi?- chłopak poruszył się lekko. Na jego czole pojawiły się kropelki potu, a na ustach lekki uśmiech- Maks? Nic ci nie jest?- Katherina próbowała się podnieść, jednak jej ciało odmówiło jej posłuszeństwa.
Nie ruszaj się! Chcesz żeby cierpiał?! - jak na zawołanie chłopak jęknął głośna, a po policzku popłynęła łza bólu. 
Szyderczy śmiech. 
Światło.
  Nawet tego nie próbuj! I tak wrócimy!
Krzyk. 
Wątpię. 
Ciemność
  ***

-Kathy? - ktoś lekko dotknął ramienia Białowłosej- Kath? Wszystko ok?- nastolatka próbowała otworzyć ciężkie jak z żelaza powieki. Kiedy już udało jej się uzyskać minimalne pole widzenia, te zaczęło trząść się jakby dostała ataku padaczki. Podniosła minimalnie rękę. Wstrząsy ustały. Ktoś przytulił ją mocno.
-Kath! Dzięki Bogu!- powoli do dziewczyny docierał skrawki wydarzeń, z których nic nie rozumiała. Podniła rękę do czoła i z niesmakiem stwierdziła, że nabiła sobie siniaka. Popatrzyła na brata i mocno go przytuliła.
 -Mama chyba miała racje... Może za dużo siedzę w domu?- powedziała sama do siebie. Kilka minut siedziała w objęciach brata. Może warto spróbować? Wstała gwałtownie, wprawiając w zdziwienie brata i w sumie samą siebie. Zrobiła kilka skłonów i ignorując uporczywe mroczki przed oczami ruszyła w stronę drzwi.
 -Ej! Dopiero co leżałaś nieprzytomna na ziemi! Gdzie się wybierasz co?- wyczuła w jego irytację i niedowierzanie.
 - Idziemy do parku pograć w siatke- Kath odwróciła głowę w stronę brata i powiedziała z niewinnym uśmieszkiem- Muszę mieć partnera do ćwiczeń. 
#Katherina

***

-Jesteś aspołeczna. Poznaj wreszcie kogoś. -warknęła Joanne ,od dłuższego czasu przyglądając się córce. Hayley od kilku godzin ślęczała nad jakąś grubą powieścią przygodową z dumnym Indianinem na okładce. Miała niedbale zrobioną kitkę i sprane dresy na długich nogach. Od czasu do czasu nuciła cichutko przeboje lat 70' ale oprócz tego nie dawała żadnych znaków życia.
-Proszę ?- mruknęła zaskoczona , nie do końca rozumiejąc gniew matki.
-Codziennie robisz to samo. Wstajesz,jesz, TV, książka, śpisz. Ludzie w twoim wieku spotykają się , chodzą na randki ,śpiewają w zespołach a ty ? Twoje życie to jakaś literacka fikcja z 1929 roku.- wskazała na okładkę i wywróciła oczami. Ona także lubiła poczytać ale z umiarem.
- Nie każdy ma tak rozrywkowe życie jak Ty na studiach.-odpowiedziała spokojnie ,odkładając książkę na bok.- Na świecie nie ma już fajnych chłopaków ,którzy nie klną i nie piją. Nie potrzebuje przyjaciół. Jestem samowystarczalna.
-Wszystkiego trzeba w życiu spróbować.
-Widocznie moi rodzice wiedli spokojne życie ,ponieważ ja nie mam zamiaru chodzić do klubów ,sama czy z przyjaciółmi.
    Między kobietami zaległa cisza a Hayley niemal od razu dostała wyrzutów sumienia ,widząc bledszą niż zawsze twarz matki. Pani Cantley zawsze tak reagowała na słowa "moi prawdziwi rodzice",gdyż wiedziała ,że Hayley nie ma na myśli Jej i Jamesa. 
       Od samego początku gdy poczuła w ramionach słabiutkie ciało dziewczynki ocalonej z pożaru, wiedziała że odnalazła upragnioną od zawsze córkę. Dla tego dziecka potrafiła porzucić pracę i wypełniać miłością każdą chwilę jej życia. Nie chciała słyszeć o "prawdziwych rodzicach".
To ona była prawdziwą mamą a James ojcem. Nie ważne były dla Nich więzy krwi czy zupełnie inny wygląd.
Dla Nich liczyła się tylko Hayley.
-Mamo ? Mamusiu ?- Joanne zobaczyła przed oczami pięcioletnią dziewczynkę z dwoma rudymi kitkami na głowie i uśmiechnęła się do swoich wspomnień.
-Obiecuję ,że nie minie 20 minut a mnie tu nie będzie. Nie gniewaj się na mnie ale... Nie będę przecież mówiła "kobieta ,która mnie urodziła" czy "mężczyzna ,który przyczynił się do mojego powstania" ,prawda ? Oni mnie chyba kochali. Nie mam prawa mówić tak o ludziach ,którzy mnie kochali... a którzy już nie żyją.
Już nie żyją.


   Nie ma tu nic ciekawego.
Dziewczyna siedziała na obskurnej , pokrytej czerwoną farbą ławce i wpatrywała się w pustą przestrzeń między gałęziami drzew. Była ubrana w jasne jeansy oraz w jedwabną koszulę ,delikatnie połyskującą w świetle słońca. Ciemnorude włosy związała w długą kitkę na czubku głowy. Sprawiała wrażenie o kilka lat starszej i dojrzalszej niż było w rzeczywistości i tym samym ,skupiała na sobie wzrok większości mężczyzn przebywającym w parku. Hayley nie zwracała na to uwagi , czując ,że musi przemyśleć kilka ważnych spraw.
Co jest ze mną nie tak ? Czemu widzę i słyszę rzeczy ,których nie powinnam ?
  Hayley przesunęła się w bok i leniwie przymknęła oczy ,czując jak promienie słoneczne padają na jej skórę. Rudowłosa uśmiechnęła się a brzydka zmarszczka pomiędzy brwiami natychmiast zniknęła. Życiodajne słońce dodało jej energii do życia.
-Maks ! Grać nie umiesz czy co ? -usłyszała głośny śmiech w znacznej odległości za sobą i spojrzała się za siebie. Dojrzała rodzeństwo na prawdopodobnie jedynym skrawku ziemi gdzie nie wyrastały żadne chwasty czy zdradliwe korzenie. Białowłosa Nastolatka z werwą odbijała piłkę sposobem górnym i dolnym na przemian. Sprawiała wrażenie wysportowanej oraz niezwykle pewnej siebie a jasnoniebieskie oczy błyskały radością.
-Spadaj. To wina tego cholernego wiatru. -Maks wzniósł oczy do góry ,chcąc ukryć wstyd i zażenowanie. Hayley czuła ,że chłopak krępuje się grać pod obstrzałem ciekawskich spojrzeń starych babć na ławkach ,które ciągle dokarmiały gołębie. Po chwili dostrzegła jednak pewną dziewczynkę w jego wieku i od razu zrobiło jej się żal nieznajomego.
-Tak ? Ciekawe czemu moje rzuty są niemal perfekcyjne....?-zakpiła z chłopaka , widząc jak nie potrafi odbić piłki.
Nastolatek spojrzał się jej w oczy i jeszcze bardziej się zaczerwienił, szukając czegoś w bocznej kieszeni.
-Masz.-skrzywił się, wciskając jej w dłoń dziesięć dolarów. Białowłosa uśmiechnęła się zwycięsko a jej niemalże białe włosy zaczęły delikatnie powiewać na wietrze. Z gracją zrobiła kilka kroków do przodu i zaczęła się głośno śmiać.
-Gdyby tata wiedział ,że dajesz dajesz mi pieniądze tylko po to abym mu powiedziała ,że świetnie Ci idzie i będziesz zawodowym siatkarzem...
-Na co Ty wydasz te pieniądze ? przerwał jej monolog , dostrzegając złotowłosą koleżankę w zasięgu wzroku. Miał szczerą nadzieję ,że tego nie usłyszała.
Białowłosa natychmiast umilkła i tym razem to Ona się zaczerwieniła. Hayley przekrzywiła głowę chcąc usłyszeć odpowiedź dziewczyny ,która głęboko nad czymś myślała.
 Nie zwróciła uwagi ,że tamta dwójka znajduje się w odległości kilkudziesięciu metrów i z cała pewnością nie powinna ich słyszeć.
-No wiesz , alkohol i dragi trochę kosztują, a mój diler nie jest taki cierpliwy jakby się wydawało.. Amfa poszła ostatnio w górę, o marihuanie już nie wspomnę.-powiedziała z pełną powagą , szorując tenisówkami po piachu.
   Panna Cantley zaczęła chichotać widząc jak babcia od gołębi wlepia pełen przerażenia wzrok w nieznajomą a blond włosa dziewczynka oddala się od dwójki rodzeństwa z miną mówiącą "nic nie widziałam ,nic nie słyszałam".
-Czyli jednak zbierasz na ten samochód ?- Maks próbował ratować sytuacje i swoją dobrą reputację. Ostatnie zdanie niemal wykrzyknął ,nie mając większych nadziei ,że Mia usłyszy sprostowanie.
-Nie gadaj, że uwierzyłeś w to co przed chwilą powiedziałam.-parsknęła śmiechem Białowłosa i przejechała bratu dłonią po włosach- Jeszcze kilka miesięcy i toyota z 2001 roku będzie moja.- potwierdziła słowa brata i uniosła głowę , napotykając wzrok Hayley. Przez kilka sekund ,panna Cantley odwzajemniała spojrzenie Białowłosej po czym wstała z ławki i otrzepała spodnie z czerwonej rdzy. Nie należała do osób odważnych,pewnych siebie i nieco speszona odwróciła się w stronę ruchliwej ulicy i wolnym krokiem zaczęła ku niej iść.
Ona z pewnością nie słyszy żadnych głosów w głowie., pomyślała czując na plecach natarczywe spojrzenie nieznajomej.
  

#Hayley
                                                                                 ***


__________________________________________


 DUM DUM DUM XD W końcu mi wyszło :D Julia będzie ze mnie dumna:D W każdym bądź razie rozdaje dedyki :D Pierwszeństwo ma :
 Anita :D Mój kochany Zybciu, który ostatnim czasem się troszkę na mnie obraził ;--; (ale nie przeszkadza mu to w czytaniu i cytowaniu naszego bloga na asku http://ask.fm/ZyBcioO ----> gdzieś tam to jest :P) Potem dla mojego ZombieBoya xd (masz i się ciesz Filip xd) za wplątanie się w fabułe xd
Dla Pauliny :D mojej BFF która nie pamięta fabuły ;--;
Dla Gabi, która cały czas gubi link do bloga XD

I ogółem dzięki dla tych wszystkich którzy czytają te nasze wypociny :)


 A na końcu chciałam wszystkich przeprosić za tak wolne dodawanie rozdziałów ale cóż... Każdy ma gorsze dni ;) mam nadzieję, że następne będą dodawane regularnie co tydzień ;) Miłego czytania ;)


 #Katherina

5 komentarzy:

  1. A ja dedyka nie dostalam xd foch :D rozdział bardzo fajny , tylko w pewnej chwili pomyliły mi się wątki ( raz Kat, raz Hayley ) ale ogólnie bardzo fajnie . Jestem ciekawa co to były za "potwory" ,nie wiem co to jest :) od światła i głosów ,ale myślę,że w dalszej części opowiadania zostanie to wytłumaczone PRAWDA ? :DGratuluję też wam z powodu ponad 450 wejść na bloga , podczas tego czasu . Czekam na kolejny rozdział.

    Agata :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo profesjonalnie. Swietna robota. Nic dodać nic ująć. Czekam na kolejny rodział

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku chcę więcej ;3 + thxx za dedyk ;** --> Zybcio <3

    OdpowiedzUsuń
  4. ALE FAJNIE *__* Żurcio czyta ^^ to tak samo jakbyś mi dała coś o rocku lub o mototryzacji ^^

    http://fashionistkiadgo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. No, coraz bardziej się rozkręca i coraz więcej tajemnic. O co cho z tym jej bratem na podłodze i skąd te głosy w ich głowaach? Aaaa niech to się zacznie wyjaśniać bo nie mogę xd.Eh fajna scenka w parku, prawie... w sumie spotkały się ale tylko się patrzyły na siebie. xd.
    Kłaniam siem^^

    OdpowiedzUsuń