12.09.2013

Rozdział 6 : Pocałunek Zdrajcy

Przepraszam, że zawaliłam z datą dodania.
 Ostatnio jakoś mi się wszystko sypie.
#KochamCię




-Hej! Kath!- Seraphin krzyknął głośno do odwróconej do niego plecami oddalającej się postaci- Nie możesz mnie unikać- jęknął, a kiedy się odwróciła, przyspieszył doganiając Białowłosą.
-Nie mam czasu, mam szlaban i jeżeli nie pojawię się za dziesięć minut w domu, to prawdopodobnie nie wyjdę z niego aż do wakacji- wyrzuciła to z siebie na jednym tchu próbując powstrzymać drżenie głosu. Choć miała w tym dobrą wprawę on i tak wychwycił nutkę zażenowania  i strachu.
-Nadal się na mnie gniewasz?- chłopak spojrzał na nią i po chwili dodał- Od początku mówiłem prawdę. Musiałem to zrobić!- wiedział, że nie powinien na nią krzyczeć, ale nie potrafił powstrzymać emocji, które nim targały. Od kilku tygodni nic nie jadł, nie miał kiedy. Wiedział, że długo nie może zwlekać, inaczej ktoś może zginąć. Kilka dni temu, kiedy w końcu znalazł Strażniczki i powiedział im o ich misji, one w ogóle mu nie wierzyły i jeszcze wyśmiewały się z niego. Być może po części była to zasługa alkoholu, ale bez niego niego zdziałałby jeszcze mniej. Wszystko mu się sypało, a nie mógł zawieść Najwyższego.
-Nie no co ty! W ogóle nie jestem zła za to, że upiłeś mnie i moją przyjaciółkę, że przez ciebie co nocy mam koszmary i że jestem na pograniczu paranoi! Ja cię nawet nie znam!- krzyczała dziewczyna. Seraphin mimo tego, że musiał się posilić, zawziął się w sobie i dotknął ramienia dziewczyny w geście pocieszenia. Wstrząsnął nią szloch.
-Ja po prostu nie mogę. Nie potrafię- szepnęła. Spojrzała na niego i po chwili wahania przytuliła się do niego. Ból był potworny. Każda jego cząstka krzyczała. Ten zapach. Tak silny. A głód się wzmagał. Z każdą sekundą przybierał na sile. zignorował swój wewnętrzny głos, przecież ona potrzebowała tylko pocieszenia! Kath odsunęła się od niego powoli. Wyczuła, że chłopak bije się z myślami. Choć odczuwał potworny ból, jakaś część jego nie chciała, żeby dziewczyna była smutna. Desperacko szukał sposobu, żeby ją zatrzymać i jakoś pocieszyć i kiedy już miała odejść chwycił ją za nadgarstek, grając na zwłokę.
-A chcesz uwierzyć?- kiedy nie doczekał się odpowiedzi dodał- Pewnie nie będziesz miała jak się wyrwać w nocy nad klif?- popatrzył na nią i kiedy zobaczył błysk w jej oczach wiedział, że już jest jego.
-Nad największy?
-Tak. Chociaż w sumie stąd jest strasznie daleko... Podejdź może pod plażę... Stamtąd pojedziemy
-Zobaczę, co da się zrobić- mówiła bez przekonania jednak Seraphin wiedział, że dziewczyny obmyśla już plan. Odwróciła się i poszła w stronę swojego domu, odprowadzana  spojrzeniem tego dziwnego niebieskowłosego chłopaka.
-Będę koło pierwszej!- krzyknął chłopak i uśmiechnął się do siebie. Może jeszcze nie wszystko stracone, pomyślał.



****

*Z perspektywy Katheriny*


Drzwi do pokoju na końcu korytarza były lekko uchylone. Już kilka metrów przed nim unosił się niemiły zapach kurzu i substancji chemicznych. Katherina nieświadoma niespodzianki czekającej na nią w domu weszła wesoła do kuchni. Podeszła do lodówki i wyjęła z niej jogurt niskosłodzony. Odkręciła butelkę i dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że na parterze jest zdecydowanie za cicho. Nie słychać było żadnych dialogów z tych bezsensownych hiszpańskich telenoweli, które zawsze oglądała Birdy z sąsiadką ani odgłosów narzędzi w warsztacie ojca. Kath ze zdziwieniem wypisanym na twarzy, przekrzywiła lekko głowę i otworzyła swój jogurt. Weszła na schody i co jakiś czas pijąc gęstą truskawkową substancje i dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że im bardziej zbliżała się do swojego pokoju, tym bardziej wzrastał jej niepokój. Przyspieszyła kroku pokonując ostatnie dwa metry dwoma gigantycznymi krokami. Odchyliła drzwi i aż jęknęła z rezygnacją. Przekroczyła próg i krzyknęła. Stosy książek, które jeszcze przed jej wyjściem do szkoły leżały poukładane w stosiki pod ścianami, na półkach i na biurku, teraz leżały poukładane w kartonach. Plakaty, które wcześniej wisiały na ścianach, rzucone były na jeden karton z nieokreśloną zawartością. Meble pokryte były folią. Jednym słowem- remont.
-Nie wierzę że mi to zrobiła- łzy cisnęły się dziewczynie do oczu. Jej królestwo, które budowała od sześciu lat zostało brutalnie, bez jej zgody zburzone!- Nie wierzę... Po prostu nie wierzę. Zaczęła się cofać krok po kroku w stronę drzwi. Kiedy była pewna, że zaraz dotknie plecami framugi, odwróciła się gwałtownie i stanęła twarzą w twarz ze swoją uśmiechniętą przyjaciółką
-Hej! Posłuchaj! Moja mama powiedziała, że twoja mama powiedziała, że zdejmuje ci szlaban i że do końca... - tu przerwała żeby nabrać powietrza i dokończyć lecz Katherina ją ubiegła.
-Remontu mogę u ciebie nocować?- spytała z goryczą w głosie. Hay zauważyła, że przyjaciółka nie jest w nastroju i uznała, że odpowiedź na to pytanie jest zbędna. Spojrzała tylko na nią i westchnęła. Nie rozumiała jej.
-Twoje rzeczy są u mnie. Mam nadzieję, że spakowałam ci wszystko. Idę do siebie- Ruda odwróciła się i tanecznym krokiem ruszyła w stronę schodów.
-Widziałam dzisiaj tego chłopaka... Seraphina- bąknęła Katherina, żeby ją zatrzymać. Choć stała tyłem do przyjaciółki usłyszała jej spazmatycznie wciągnięty wdech oraz przyspieszenie jej serca.
-Czy ten dupek nie może wynieść się z naszego życia? - zapytała z lekka załamującym się głosem.
-On mówił, że jest w stanie nam to wszystko wytłumaczyć, tylko musi... - Kath ugryzła się w język. Intuicja podpowiadała jej, że przyjaciółka nie będzie zachwycona jej pomysłem. Białowłosa odwróciła się, by spojrzeć na twarz koleżanki. Mimika Ley-Ley była nie do końca jasna dla Cupenburth. Dopiero kiedy Hay zabrała głos, jego drżenie ją zdradziło
-Katy nie możesz żądać ode mnie żebym przebaczyła temu idiocie. Chodźmy już, bo Florence nic dzisiaj nie jadła. 
-Tiaa.... Pewnie nas w nocy zadrapie-cień uśmiechu zabłąkał się gdzieś na ustach obu dziewczyn. Chwyciły się za ręce zostawiając za sobą ofoliowane ściany poległego pokoju. Wychodząc z domu Kath pomyślała przelotnie:

Może Birdy dobrze zrobiła z tym remontem? Lepszej okazji na spotkanie nigdy bym nie znalazła.




                                                   ***********************************


-Ugh... Gdzie on do cholery jest?- zniecierpliwiona i zmarznięta Katherina Cupenburth stała o 1.14 ,sama jak palec pod wejściem nr 23 na plażę miejską. Cała się trzęsła i powoli traciła wiarę, w to że niebieskowłosy (wapmir jak twierdził) stawi się na umówione spotkanie. Wyjęła z kieszeni spodni telefon i spojrzała jeszcze raz na wyświetlacz. Hayley nic nie wiedziała o jej wyjściu... Ciekawe jak mocny ma sen?  Białowłosa przypomniała sobie jak to miejsce wygląda w dzień. Przeszył ją dreszcz, gdy nigdzie nie dojrzała piękna drzew rosnących z rzadka na skarpie, a zamiast nich zobaczyła upiornie powyginane cienie, w których światło księżyca odkrywało świecące na zielono oczy zamaskowanych w koronach zwierząt, liczących na spokojny sen. Szum fal i zapach soli mimo tych złych skojarzeń uspokajał dziewczynę. Zamknęła powoli oczy rozkoszując się mroczną atmosferą tego miejsca. Tak jak kilka miesięcy wcześniej jej słuch wyostrzył się i mogła rozkoszować się wspaniałym uczuciem wiedzy, o wszystkich stworzeniach, zachowujących się przecież tak cicho! Kath zachciało się śmiać. Parsknęła cicho i zaraz cała zesztywniała. Oprócz słuchu wyostrzył jej się węch. Czuła dość silną woń świeżo mielonej kawy, rozmarynu i róż, oraz silno pachnących męskich perfum. Już jest. Poczuła, że jej żołądek zmienia się w wielki supeł. Kiedy otworzyła oczy zapach zniknął. Nadal znajdowała się koło tabliczki oznajmiającej, że trzeba sprzątać po sobie i swoich pupilach. Latarnia, dzięki której cokolwiek widziała zaczęła migotać i po chwili zgasła. Serce Kath wraz z jej ostatnim oddechem zatrzymało się, kiedy z kompletnej ciemności wyłonił się jeszcze ciemniejszy obrys postaci. Kath podświadomie zaczęła myśleć o intensywnym zapachu róż. Ponownie zamknęła oczy, a kiedy je otworzyła miały one delikatny odcień różu. *Róż jest kolorem obronnym, nie kojarzy się z tym perfidnie jasnym świecącym niebieskim, który widzę codziennie w lustrze*
-Spokojnie kochanie, przecież nie chcemy, żeby ktokolwiek wiedział o naszym spotkaniu- znajomy głęboki lekko zachrypnięty głos, dreszcz, zimno, gniew, niepokój.
-Seraphinie, czy ktokolwiek mówił ci, że dziewczyna nie powinna czekać? - latarnia znowu zamigotała i Katherina ujrzała twarz chłopaka. Była nieco inna niż ją zapamiętała. Jej bardziej zaostrzone rysy, ciemniejsze włosy. Wszystko wywoływało niepokój, Wszystko w niej krzyczało nie ufaj mu! Już raz cię zawiódł! Podszedł do niej, chwycił ją za dłoń, ukląkł na jedno kolano i niczym gentelman z czarno-białych filmów złożył na niej pocałunek Poczuła się nieswojo, kiedy poczuła mrowienie w całej ręce. Chciała ją wyrwać! Jednak nie mogła ruszyć. Pocałunek się przedłużał, a dziewczynie robiło się coraz słabiej. Oczy zachodziły jej czernią, spojrzała ostatnim wysiłkiem na przybysza i zdała sobie sprawę, z czegoś tak oczywistego. On na prawdę jest wampirem. Jednak nie tym, którego miałam spotkać. Ostatnią myślą, ostatnim przebłyskiem świadomości poczuła, że spada w dół, że już ciemność ją pochłonęła. Zobaczyła za to dwa cholernie przystojne anioły, które walczyły ze sobą. Jeden z nich miał niebieskie włosy.






Niebieskie włosy wpadały mu do oczu, powodując te ich nieznośne pieczenie i łzy spływające po policzkach. Mimo tego, że był odporny na masę rzeczy w tym złość i inne bezsensowne uczucia, takie drobiazgi potrafiły doprowadzić go do szału. Był zmęczony i roztrzęsiony tym co mógł zrobić jego brat i tym, że w końcu musi powiedzieć dyktatorowi o jego zdradzie. Ta perspektywa, mimo iż nie lubił Sayara, napawała go lękiem i w sumie trochę wstydem. Miał ochotę zabić wtedy tego drania, jednak ta drobna dziewczyna, która za kilka miesięcy miała stać się najpotężniejszą kobietą w całym Aramenie, mogłaby wtedy stracić całą moc, a razem z nią jego szacunek w oczach większości Arameńczyków. Katherina Cupenburth - Dziewczyna, która mimo zerowej wiedzy o swojej potędze pokonała Armoka* .Dziewczyna którą ten posrany dupek Sayar prawie zabił, podając się za mnie! Dziewczyna, której białe włosy mieszały się z mgłą. Dziewczyna, którą upił, pierwszego dnia znajomości. Dziewczyna która... Była Strażniczką Powietrza. Chłopak mimo zmęczenia nie chciał sobie skracać drogi przez lasy. Nimfy od razu by porwały księżniczkę, która przybyła do swojego królestwa dopiero po Latach Grozy. Szedł niezłomny po górskich ścieżkach, w stronę Świątyni Światłości, miejsca w którym powinna być już od przeszło dziesięciu lat. Miejsca do którego on nie powinien mieć wstępu.
-No cóż... Jakoś nagnę zasady zakonu- mruknął pod nosem i uśmiechnął się do siebie. Spojrzał jeszcze raz na twarz Białowłosej i stwierdził, że to całkiem przyjemne uczucie, gdy jej włosy ocierają się o jego ramię. Przypomniał sobie coś co kiedyś opowiadała mu jego mama. "Jeżeli, dziewczyna zemdleje i będziesz ją niósł w swoich ramionach, złóż na jej szyi krótki pocałunek. To taki dar- tarcza" Biorąc pod uwagę, okoliczności, w których zemdlała może to faktycznie dobry pomysł? Policzki chłopaka zapłonęły bladym rumieńcem. Zatrzymał się na chwilę o pocałował Kath w szyję, największe źródło energii. Jego włosy splątały się z jej włosami, zostawiając w jej grzywce niebieskie pasemko.

Kiedy chłopak wznowił marsz, na twarzy dziewczyny pojawił się półuśmiech.







***

Dziewczyna leżała twarzą obróconą do sufitu, jednak oczy miała zamknięte. Bała się ich otwierać. Bała się, że to jasne pomieszczenie jest początkiem czegoś co całkowicie zmieni jej życie. Leżała bez ruchu, czując na sobie wścibskie spojrzenia.
-Już czas- ktoś szepnął- mirga przestała działać.
-Otwórz oczy- szept pochodził z ust chłopaka, przez którego prawdopodobnie się tu znalazła- Spójrz. Chciałaś uwierzyć.
Dziewczyna otworzyła powoli jedną powiekę, potem drugą. Zamrugała z wrażenia i szepnęła z niedowierzaniem.
-To.. Mówiłeś.. To wszystko... To prawda?- jej język odmówił posłuszeństwa. Spuściła wzrok i spojrzała na piękną pościel pod którą leżała. Jej włosy układały się w fale, gdzieniegdzie zabarwione na lekki odcień błękitu.
-Tak- chłopak spojrzał na nią powiedział oficjalnym tonem- Witaj w Aramenie, księżniczko- po tych słowach ukłonił się. 






______________________

Strasznie was przepraszam, że tak długo nie dodawałam tego rozdziału, ale po pierwsze nie miałam weny XD
po drugie: sprawdziany
po trzecie: jakoś tak byłam zajęta szukaniem pomysłów

Liczę na zrozumienie XD Idą święta. Z Julsonem chcemy zrobić jakiś świąteczny rozdział ale nie wiem czy wyjdzie :/ Mam wrażenie że nikt tego nie czyta ;-;
Jak czytasz to proszę zostaw komentarz <3

W sumie Seraphin będzie występował częściej niż na początku przypuszczałam ( Filip to dzięki tobie :3)

To chyba wszystko <3 Miłej lekturki <3 Dobranoc <3

#Katherina

4 komentarze:

  1. świeeeeeetny kolejny rozdział..♥ jestem pod wrażeniem. Czekam z niecierpliwością na następny. GB

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajnie napisany ;) ciekawa jestem jak seraphin ściągnie Hayley do Aramenu . Raczej nie bd to łatwe zadanie xp

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh MArtson <3 Rozdział ten wprowadził nas w końcu w ten magiczny świat *.* Jestem podekscytowana ;)) Kurczę , zarówny ty jak i Julson piszecie tak dojrzale , tak dostojnie. Opisy są nie z tej ziemi , dokładne odczucia itd. Kochana, wiesz czegobyś nie napisała mi i tak bd się to podobało. Te emocje kiedy on ją pocałował ahh ^^ Jestem mega podekscytowana *.* No i ten tego mam nadzieję ,że Seraphin i Kath <333 Jakoś tak pasują do sb ;))
    Kocham cb i twoje prace ;**
    Wasze prace :))
    WENY ;) byście jeszcze szybciej dodawalay rozdziałki *.*
    Czekam na następny ^^
    ORKA :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział ten ... w ten - boska ja wiem XD sory pisałam to późno xD

    OdpowiedzUsuń