11.12.2014

Rozdział 20: Am I still not good enough?

   Chyba czas wziąć przykład z ojca i się w końcu porządnie upić. Może alkohol choć na chwilę sprawi, że wszystkie moje uczucia staną się martwe? Że każdy mój nerw przestanie odczuwać ból i coś w końcu wypełni tą pustkę, którą czuję od wypadku?
Nie, wódka ani piwo tego nie załatwią.
Ja to wiem, ale mój tata jeszcze nie.
    Moje powieki się powoli zamykają, zmęczenie po całym dniu ewidentnie daje się we znaki. Siedzę po turecku na różowym dywanie w pokoju mojej siostry,a moje palce trzymają mocno bajkę, która właśnie skończyłam jej czytać. W pewnym momencie po prostu zaczynam walczyć z grawitacją i moja głowa bezwładnie opada na cienką powieść. Nie mija jednak sekunda jak zdaję sobie sprawę ,że muszę zrobić jeszcze dzisiaj masę rzeczy. Bezszelestnie wychodzę z pokoju Gabrieli i szybko udaję się do swojego.
   Gdy otwieram drzwi zastaje mnie dość ciekawy widok. Gregory siedzi przy moim biurku i ołówkiem odrabia za mnie zadanie z matmy.Opieram się delikatnie o framugę,a w moich oczach od razu zbierają się łzy. Teraz mój stan emocjonalny jest dość napięty, płaczę nawet z byle powodu.
- Hej - uśmiecha się do mnie i delikatnie mruży oczy - Pomyślałem,że będziesz chciała się wcześniej położyć więc zrobiłem to zadanie, o którym mi wspominałaś, choć dalej jednak uważam, iż powinnaś odpuścić sobie teraz szkołę.
- Uważasz, że powinnam się zamknąć w domu i po cichu opłakiwać stratę ? - pytam sarkastycznie siadając na łóżko.
- Po co udajesz kogo kim nie jesteś ? - wstaje od biurka i podąża w moim kierunku - Czemu nagle teraz obchodzi Cię co ludzie o Tobie myślą ? - siada tuż obok mnie oraz dotyka dłonią mojego kolana. Przechodzi mnie lekki dreszcz - Nie byłoby Ci łatwiej gdybyś na jakiś czas zamknęła się w domu i spokojnie opłakiwała stratę ? Przecież dobrze wiemy, że ludzie ze szkoły ci nie pomogą. Diana, nie musisz wszystkim udowadniać swojej siły.
        Biorę głęboki wdech i analizuję jego słowa. Może ma rację, powinnam zamknąć się na trochę w domu i wypłakać porządnie w poduszkę. Tymczasem moje napięcie emocjonalne znów się objawia. Wstydzę się płakać przy Gregu, ale nie mogę się powstrzymać, załamuje ręce i zaczynam ryczeć. Za każdym razem boję się ,że odbierze mnie jako słabą jednostkę, że w końcu nie wytrzyma i mnie zostawi.
- Przepraszam,że Cię tym wszystkim obarczam, - próbuję zaczerpnąć tchu - masz własne problemy, a ja Ci tylko dokładam - popadam w coraz większą rozpacz, staram się szybko ocierać łzy, lecz niestety nie nadążam. Prędkość ich produkowania jest znacznie szybsza niż ocierania. 
- Chryste, Diana - chłodnymi dłońmi chwyta mnie za podbródek - Twoje zmartwienia, to są także moje zmartwienia. Nie wiem jakim dupkiem musiałbym być by Cię zostawić w takiej sytuacji - zakłada opuszkami palców moje loki za ucho - Potrzebujesz czasu by do siebie dojść, a ja zamierzam Ci w tym pomóc.
  Wtulam swoją mokrą od łez twarz w jego jasnoniebieską koszulę. Nareszcie czuję się bezpieczna.
- Tak bardzo Ci dziękuję - to jedyne co mogę z siebie wydusić.
                                                                        *
Rudowłosa dziewczyna w szarawym płaszczu biegnie w stronę klifu. W prawej dłoni mocno trzyma biały kamień i co jakiś czas przemawia w jego stronę. W pewnym momencie zza drzew wyłania się zakapturzona postać. Nie widać dokładniej jej twarzy, za to można stwierdzić,że trzyma w dłoni lśniący, srebrny nóż. Dziewczyna zaczyna z nim walczyć, lecz w pewnym momencie się po prostu ulatnia. Pojawia się teraz zbliżenie na klif. Wysokie na około  piętnaście metrów urwisko porośnięte zielenią mające skaliste podnóże, o które rozbijają się fale. Sceneria się zmienia i nagle ukazuje się tablica z wytłuszczonym nadrukiem Jacksonville. Niespodziewanie napis znika,ale za to widać teraz pewne twarze. Rudowłosa dziewczyna o zielonych jak szmaragd oczach oraz białowłosa piękność o lazurowych tęczówkach, lecz ich portrety podobnie jak klif i tablica znikają. Widać za to przebłyski mapy z napisem...
                                                                        *
- Aramen. - mówię głośno.
- Diana, wszystko w porządku ? - Gregory nieoczekiwane się budzi. Siada i prawą dłonią chwyta moje ramię - Hej, miałaś zły sen ? - zbliża swoją twarz do mojej i można by rzec,że oddychamy niemal tym samym powietrzem.
- To nie był zły sen - szybko zrywam się z łóżka - To było coś w rodzaju proroczego snu - siadam przy biurku i biorę do ręki kartkę oraz ołówek - Idź spać, muszę coś zapisać.
- Okay, jak sobie chcesz - odparł rzucając się bezwładnie na poduszkę- Jakbyś czego potrzebowała to mnie obudź - odparł niewyraźnie.
  Zaczynam rysować wszystko co zapamiętałam, klif porośnięty roślinnością oraz napis z tablicy, czyli Jacksonville. Nagle przypominam sobie,że kiedyś to już mi się śniło. Rudowłosa dziewczyna, biały kamień oraz walka z zakapturzonym mężczyzną.Tym razem dostałam wskazówkę w postaci Jacksonville, ale również klif był także bardziej widoczny. By sprawdzić autentyczność owych obrazów wpisuję w google konkretną frazę : JACKSONVILLE KLIFY. Wyskakuje mi paręnaście obrazków, jeden z nich jest dokładnie taki sam jak ten z mojego snu. Już wiem co muszę zrobić...
   Jestem to winna mojej matce. Tego feralnego poranka, w którym powiedziała mi prawdę o moim znalezisku w postaci mapy  opowiedziała mi o wszystkim. Wytłumaczyła mi,że istnieje równoległy świat - Aramen. Panują tam cztery Strażniczki żywiołów, mama była jedną z nich, a konkretnie Strażniczką Wody. Nie wiadomo czy ja mam jakąkolwiek szansę odziedziczenia mocy, jednak matka prosiła mnie bym się o tym przekonała. Uważała,że powinnam skończyć to czego ona nie zdążyła. Twierdziła, iż muszę odnaleźć pozostałe Strażniczki...
  Moje myśli zaczynają krążyć wokół wycieczki na Florydę. Instynkt podpowiada mi, by w trybie natychmiastowym opuścić Wrangell i ruszyć na południe. Zastanawia mnie tylko kto zaopiekowałby się Gabrielą, jak ojciec poradziłby sobie z utrzymaniem domu. Z kolei Gregory nie darowałby mi, gdybym uciekła nic mu nie mówiąc o wyjeździe. Jestem w kropce, obiecałam matce, że zrobię wszystko, by odnaleźć Aramen.
Wiem co muszę zrobić.
Jestem gotowa na poświęcenie.
Gregory śpi tak twardo, że nie jest w stanie usłyszeć jak się pakuję. Spoglądam na niego zapinając walizkę. Podczas snu wygląda równie dostojnie, jak na co dzień. Rozczochrane włosy, lekko otwarte wargi oraz napięte ciało doskonale się komponują. Czuję ogromne wyrzuty sumienia, zostawiam go samego z moją siostrą i ojcem pijakiem. Jestem nieodpowiedzialna i lekkomyślna, lecz mimo to wiem,że muszę wyjechać. Chwytając torbę spoglądam na niego ostatni raz.
- Do zobaczenia wkrótce - szepczę w jego stronę.
Powoli wychodzę z pokoju, zamykam drzwi. Schodzę na dół, starając się nie wydawać żadnych dźwięków. Kiedy dostrzegam palące się światło w kuchni o mało nie dostaję zawału.
- A  ty paniusiu dokąd się wybierasz ? - wybełkotał mój pijany ojciec.
- Nie twój biznes. Zresztą, dość szybko się skapnąłeś,że cały świat nie kręci się tylko wokół butelki wina - zaciskam pięść i próbuję się opanować.
- Wyjeżdżać Ci się zachciało ? - tata wstaje, lecz ilość alkoholu w jego żyłach daje się we znaki. Ojciec upuszcza butelkę, która roztrzaskuje się z impetem.- Ona też wyjechała i wiesz co się stało ? Wiesz no, wiesz ? Umarła ! Dotarło ? Nie jedź, siedź ...
Hamuję potok łez, duszę w sobie rozpacz i mam wrażenie, iż rozpadam się od środka. Dotykam dłonią twarzy i próbuję zaczerpnąć tchu. Tata nie przestaje się awanturować, a na to wszystko z góry schodzi Greg  razem z Gabrielą.
- Co się tu dzieje? - zapytuje zaskoczony ocierając zmęczone oczy.
- Diana, ty wyjeżdżasz ? - mała siostrzyczka wydaje się być mocno zszokowana.
- Tak , chce być taka jak matka. Jedź, jedź i nie wracaj! Ona też nie wróciła! - ojciec drze się jak nigdy, wcześniej nie miałam okazji oglądać go w tak złym stanie. Chyba nie mam czego żałować.
  Gregory podchodzi do mnie bliżej, łapie za nadgarstek i spogląda prosto w oczy wykazując przy tym niezwykłe rozczarowanie.
-  Chciałaś przede mną uciec? - nadal trzymając mnie za rękę spuszcza wzrok.
- Gregory ... - nie zdążam wyrzucić z siebie ani słowa, od razu mi przerywa.
- Wiesz co, szkoda,że nie jestem wystarczająco dobry by sprostać oczekiwaniom biednej, poszkodowanej Diany.To ja, staram się byś tylko czuła się dobrze, robię już wszystko tak byś miała jak najłatwiej! Zostawiłem swój dom, rodzinę i poświęcam się dla twojej! A ty mi taki numer odwalasz ? Nie no dziewczyno, po prostu... Co ty wyrabiasz? - gwałtownie odwraca się, chwyta za najbliższą butelkę stojącą na stole oraz wali nią prosto przed siebie. Butelka uderzając o ścianę roztrzaskuje się na miliony drobnych kawałeczków. Dokładnie tak jak całe moje wnętrze.
- Jesteście chorzy! Patologia !
Szok. Jedyne co czuję to całkowite zszokowanie i zdziwienie,wiedziałam, że Gregory może być wściekły za to co zamierzam zrobić, lecz nie spodziewałam się aż tak agresywnej reakcji. Próbuję wyrównać puls, ale jakoś mi to nie wychodzi. Jestem cała roztrzęsiona.
Tymczasem pijany ojciec momentalnie zasnął przy stole, wygląda okropnie. Jego usta są otwarte na całą szerokość, cieknie z nich ślina, do tego tłuste włosy i koszulka, w której chodzi od tygodnia.
Gabriela opanowana siedzi na schodach i zupełnie nie ma pojęcia co się dzieje.Jakby była w jakimś dziwnym amoku. Dokładnie tak jak ja.
Greg ma rację, czysta patologia.
     Nieoczekiwanie schodzi, w swoich silnych dłoniach trzyma czarną, dużą walizkę.
-Diana,wiesz co...Rozczarowałaś mnie - rzuca, nawet na mnie nie patrząc. Teraz jest nieco bardziej spokojny i opanowany.
Nie wiem jak to się stało, ale zamiast pozwolić mu tak po prostu odejść decyduję się na kontratak.
- Nie tylko ty czujesz rozczarowanie - zaczynam niepewnie - Nawet nie wiesz, dlaczego chciałam wyjechać. Myślisz, że chciałam Cię zostawić ? - ogarnia mnie tak nieznane uczucie, taka bezradność oraz świadomość,że mogę go stracić. Hamuje kolejny potok łez - Myślisz,że byłabym w stanie od tak zostawić kogoś kogo kocham najbardziej ? Kto tu kogo rozczarował Gregory...
- I co ? I teraz powinien rzucić się na Ciebie jak na jakiejś przereklamowanej komedii romantycznej? Pocałować tak namiętnie jak tylko potrafię oraz wyszeptać do ucha jak mocno Cię kocham i że mamy o tym zapomnieć,że przepraszam za niepotrzebne słowa? Czy ty zdajesz sobie w ogóle sprawę jak do jasnej cholery jesteś dla mnie ważna ? - swoje pięści zaciska tak mocno,że niemal jestem w stanie widzieć zarys jego wszystkich żył. W jego oczach widać żal, lecz także ogromną wściekłość. - Mam zrobić teraz te wszystkie rzeczy by było jak dawniej ?
-Nie ma takiej potrzeby - odpowiadam tak stanowczo,że niemal czuję jego zdziwienie na swojej skórze. Przeszedł mnie dreszcz.
- Ale o co Ci chodzi? - jest całkowicie zdezorientowany, jąka się i nie ma pojęcia co się dzieje.
- Myślę,że potrzebujemy przerwy - skomentowałam po krótce.
- Czekaj - spogląda na mnie ze zdziwieniem - Czy ty właśnie ze mną ...
- Tak jak wspomniałam, chyba musimy od siebie troszkę odpocząć - wzruszam ramionami i nie obdarzam go nawet najmniejszym spojrzeniem.
Po dość długiej i niezręcznej ciszy decyduję się z powrotem zabrać głos.
-Wrócę za parę dni, zaopiekujesz się Gabrielą ? - zapytuję delikatnie.
Nie odpowiedział mi, patrząc się w zupełnie przeciwnym kierunku kiwnął twierdząco głową.
Lekko wstrząśnięta i zdenerwowana chwytam walizkę, tym samym przybliżam się do Gabrieli i do niego samego. Siostra chce się ze mną pożegnać, podchodzi do mnie, lecz Greg w ostatnim momencie ją zatrzymuje.
- Pozwólmy jej odejść.
Po tych słowach nasze oczy spotkają się po raz ostatni...






Witajcie kochani :). Cóż, nastąpiła dość długa przerwa, ale w końcu pojawił się rozdział ^.^ Mam nadzieję,że was choć odrobinę zaciekawi :) Akcja na naszym blogu nabierze rozpędu i nie mówię tu tylko o Dianie :) Także radzę wam teraz systematycznie odwiedzać nasz adres :) Chciałabym paru osobom zadedykować ten rozdział, a mianowicie mojej mamie :) Nigdy chyba nie uświadomiłam jej jak ważna dla mnie jest, jak wiele dla mnie poświęca, lecz ja podobnie jak Diana byłabym gotowa zrobić dla niej wszystko, poświęcając wszystko.
Kolejny dedyk wędruje do moich przyjaciółek, które zawsze służą pomocą. Dziękuje wam za wszystko, zawsze będziecie moją inspiracją we wszystkim co robię <3

Moja myśl na dziś ?
"Każdy jest opętany manią posiadania przedmiotów. Cienkich jak papier i jak papier kruchych"


3 komentarze:

  1. Piękny post <3 Nie spodziewałam się, że Dianie nie uda się uciec po cichaczu XD UPS takie są realia. Nie rozumiem tylko samego początku posta. Chyba, że czegoś nie doczytałam w poprzednim rozdziale. Ogólnie strasznie mi się podoba <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Rozdział cudo.....Czekam.
    Pozdrawiam Zizi

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawie :3 powoli zaczynam się trochę gubić, bo piszecie czasami chaotycznie, ale ogólnie zawsze czekam na ciąg dalszy. ;) Dużo weny życzę! :D

    OdpowiedzUsuń