9.07.2013

Prolog : Wszechświat jest mniejszy niż ci się wydaje.

 Młoda kobieta uniosła dłonie do góry i przymknęła na chwilę powieki , by poczuć znajomy prąd przeszywający całe jej ciało. Po chwili posłyszała głośne wybuchy na pierwszej kondygnacji miasta i natychmiastowo uniosła kąciki ust. Jej radość trwała jednak krótko gdy dojrzała wrogą armię pod bramami stolicy. Za wszelką cenę nie pozwalała aby strach przejął kontrolę nad jej ciałem. Miała pod sobą tysiące ludzi ,którzy byli w stanie oddać za swoją Królową życie. Nie mogła stracic ich zaufania w tak ważnej dla kraju chwili. 
   Meredith oceniła sytuację i w milczeniu wyjęła lśniący miecz z pochwy przymocowanej do paska. Za sobą usłyszała szczęk zbroi i odwróciła się ab spojrzeć na swoją "małą" armię. Była wśród nich jedyną kobietą. 
-Za ojczyznę ! - krzyknęła , podnosząc dumnie oręż do góry. Odpowiedziało jej chórem tysiące głosów i Strażniczka poczuła się lepiej. Jeśli umrzeć to tylko w taki sposób...
Jej dłoń powędrowała na nieco wypukły brzuch ,tak dobrze skrywany przez ciemnoszarą tunikę a po policzku pociekła jej duża łza. Nie tylko ona miała stracić życie w następnych minutach , przepełnionych brutalną walką.
Nie minęło kilka sekund a przed Nią zmaterializowała się Strażniczka Ognia. Meredith widziała jej plecy z długimi , ciemnorudymi pasmami włosów delikatnie falujących na wietrze. Dziewczyna uniosła dłoń i natychmiast przed całą armią  pojawiła się lśniąca,połyskująca czerwienią kopuła. 
-Meredith, musisz stąd uciekać!-wrzasnęła a magiczna bariera nieco się zachwiała- Jesteś Królową a ta Bitwa jest przegrana. Błagam Cię...
-Przestań tak mówić , Evanno. Wiesz przecież ,że nie mogę.-odparła , widząc strzały z łuku odbijające się od kopuły. Kobieta uniosła dłonie i wspomogła jej działanie za pomocą własnych czarów.
-Obiecałam Ethanowi ,że Cię stąd zabiorę. Potrzebna jest do tego Moc Czterech. Nosisz w sobie królewskiego dziedzica tronu. Nawet jeśli teraz przegramy to jest duża szansa ,że TO dziecko powróci i przywróci dawną świetność Aramenu.
  Evanna wyprostowała się i spojrzała na wrogie wojska w odległości nie dalszej niż trzysta metrów. Wiedziała ,że nie da rady utrzymywać bariery wiecznie. Obiecała Królowi chronić Meredith jak najdłużej się da. To był jej obowiązek a decyzja musiała być podjęta tu i teraz. 
-Ethan zawsze mówił ,że na jednym dziecku się nie skończy...-niemal zaśmiała się Strażniczka Powietrza i spojrzała w oczy przyjaciółki. Dopiero teraz zauważyła smutek i łzy na jej porcelanowej twarzy.
-Meredith , sądzę ,że to już niemożliwe.-odparła po chwili Rudowłosa, za wszelką cenę unikając kontaktu wzrokowego. 
-Ale...Evanno ! O czym ty mówisz ? Zaraz...To nie może być prawda ! - zawołała płaczliwie a miecz wypadł jej z zaciśniętej dłoni. Cała odwaga i pewność siebie uleciała z Strażniczki Powietrza podczas zaledwie kilku sekund. W jednej chwili załamała ją wiadomość o śmierci Tego , Którego Kochała.
-Król nie żyje ?-zawołał jakiś młody wojownik i wśród mężczyzn zapanowała konsternacja. Chwilę później jak na zawołanie z armii wyłoniło się trzech najstarszych mężczyzn. 
-Składaliśmy Ci ślubowanie. Mamy za zadanie chronić Ciebie Meredith lecz będziesz pierwszym celem ataków i nawet nasze największe starania nie ochronią Cię od niechybnej śmierci. Posłuchaj się Strażniczki i uciekaj stąd , jak najdalej. -odezwał się najstarszy do kobiety , którą wstrząsał płacz. Evanna podtrzymywała ją ramieniem przed upadkiem.
-Meredith...Będzie dobrze.-szepnęła przyjaciółce do ucha i pozwoliła by ta dotknęła głową jej ramienia. Cierpiała , widząc mokre od łez policzki Strażniczki Ognia. Evanna była dla Niej siostrą i wszystko co złe oraz dobre dzieliły wspólnie. Gdy jedna się uśmiechała tak samo było z drugą lecz gdy jedna płakała , z drugą było podobnie.
-Rób co uważasz.-powiedziała po krótkiej chwili Królowa, odgarniając białe kosmyki z twarzy. Cały czas drżała a z oczu leciały jej potoki łez ale wiedziała ,że musiała być silna. Nowe życie rozwijające się pod jej sercem zaakceptowało jej wybór, lekko ją kopiąc. Meredith nie mogła uwierzyć ,że jeszcze kilka dni temu wspólnie z Ethanem nie mogli się nacieszyć z powodu jej ciąży.
A teraz wszystko przepadło...
   Uciekając z miejsca bitwy , obie myślały to samo : czy kiedykolwiek zobaczą jeszcze Aramen ? Gdzie uciekną ? Czemu to wszystko potoczyło się w taki a nie inny sposób ? 
/Hayley


* 7 miesięcy później, Świątynia Światłości*


Na tarasie rozciągającym się między Świątynią Światłości, a opustoszałym już Zakątkiem Strażniczek, stał kapłan, oświetlany księżycowym światłem. Przechadzał się szybkim krokiem w tę i z powrotem, z rękami skrzyżowanymi na piersi. Był niespokojny oraz zniecierpliwiony. Czekał na kogoś, kto prawdopodobnie zapomniał o spotkaniu w świetle księżyca. W okół panowała cisza, zmącona jedynie usypiającą pieśnią świerszczy. Gdyby kapłan był większym romantykiem, dostrzegłby piękno i magię krajobrazu, rozciągającego się pod tarasem. Nawet nie spojrzał w stronę srebrzystej wstęgi strumyka wijącej się między drzewami, nie wsłuchał się w jego szum i nie spojrzał w stronę lasu spowitego srebrem. Tak właśnie było z Powołanymi. Byli wyprani z uczuć i nie dostrzegali piękna. Byli po prostu pustymi kopułami po ludziach, szanowani jedynie przez to, że od wieków zajmowali się Dziećmi Strażniczek. W pewnym momencie zawiesił wzrok na strumyku, ale i to miało swoje wytłumaczenie. Woda zaczęła jak gdyby szybciej płynąć, robiła więcej hałasu. Nie tylko to przykuło uwagę pustych oczu kapłana. Polanę rozciągającą się poniżej tarasu spowiła mgła, która wyraźnie pęzła w stronę stóp stojącego na tarasie. Nie przeraził się. Wyczuł jednak ostrzegawcze wibracje medalionu. Mgła gęstniała i robiło się chłodniej, w pewnym momencie zaczęła przypominać postać zbliżoną do ludzkiej. Nagle zaczął wiać wiatr, który rozwiał mgłę. Po środku tarasu stała lekko zdezorientowana młoda kobieta. Jej brzuch lekko odstawał spod i tak obszernej szarej sukni. Sukienka wyglądał jakby była uszyta z fragmentów mgły, chmur i dymu, a sama jej właścicielka wyglądała jak promień księżyca, który przebijał się przez to wszystko. Biła od niej aura mocy, pewności siebie oraz wielkości.
-Meredith nie musiałaś robić tego przedstawienia. Dobrze wiesz, że to i tak na mnie nie robi wrażenia- powiedział jakby ze smutkiem. Kobieta spojrzała na niego i zachwiała się. Kapłan podbiegł do niej i złapał ją w ostatniej chwili.
-Jeszcze nigdy nie byłam tak wyczerpana podróżą...- szepnęła sama do siebie.
-Ostrzegałem cię. Dziecko, które nosisz w sobie jest silniejsze niż przypuszczałem. Powoli zabiera ci moc. Nie zdziw się, jeżeli następnym razem nie będziesz mogła wrócić do swojego świata- mówił to bardzo poważnie jakby rozmawiał z małym dzieckiem. Spojrzała na niego swoimi przenikliwymi niebiesko-szarymi oczami, jednak po chwili pojawił się w nich błysk zrozumienia. -Draconie, mam nadzieję, że oprócz mocy dziecka wyczuwasz też jego płeć- powiedziała z lekkim niesmakiem. Nigdy nie mogła zrozumieć w jaki sposób Powołani to robią, skoro ona matka dwóch rozrabiających bliźniąt nie potrafiła określić ich płci dopóki nie wzięła ich na ręce. Spojrzała wyczekująco na przyjaciela i zobaczyła w jego oczach niepokój. Jego twarz zbadała, a usta wykrzywiły się w parodię uśmiechu. 
-Nie to niemożliwe... -szeptał - Przepowiednia się myliła !! Meredith powiedz mi, zaszłaś w ciążę w pełnię księżyca??- nie musiał usłyszeć odpowiedzi. 
    On już wiedział. Wpadł w jeden z tych swoich transów, kiedy czytał w myślach, łowił wspomnienia i patrzył w przyszłość.
 -Siódmego dnia siódmego roku Katherina musi się dowiedzieć. Inaczej może cię zabić- Strażniczka Powietrza zadrżała wstrząśnięta szlochem. Spojrzała załzawionymi oczami na Dracona i powiedziała cichutko.
-Nie mogę, Draco, nie mogę. Złożyłam przysięgę. Wszystkie złożyłyśmy- po jej twarzy pociekły kolejne łzy. Powołany nie mógł wiedzieć, jak silna jest ta przysięga. Klęczał trzymając ją w objęciach i mówił spokojnie.
-Mer doskonale wiesz jaka to głupota. Czy twój mąż, nasz świętej pamięci król, chciałby żebyś zginęła z ręki jego własnej córki? Katheriny?- kobieta spojrzała na niego podejrzliwymi oczami. Odkąd przybyła z ziemi cały czas była w jego objęciach. Zerwała się gwałtownie i krzyknęła. -Katherina? Nawet imię dziecka jest już ustalone?- Jej oczy rozbłysły dziwnym blaskiem, a prawie białe włosy zaczęły falować.- Czy ta wasza głupia przepowiednia oprócz fazy księżyca w której muszę zajść w ciążę zawiera również informacje o tym jak powinnam nazwać dziecko?!- Meredith traciła panowanie nad sobą. Powietrze naelektryzowało się, a nad tarasem pojawiły się gęste chmury.
-Mer,uspokój się. To nich nie da. Nie możesz zmienić przeznaczenia- kapłan spojrzał na kobietę stojąca przed nim. Nie była to jakaś zwykła kobieta. Nie dość, że była Strażniczką Powietrza, to w dodatku królową oraz matką dziecka z przepowiedni- Wszystkie dzieci Strażniczek mają imiona. Katherina, Hayley, Margharet i Diana. Powietrze, Ogień, Ziemia i Woda. Musisz to zrozumieć. Imię dziecka zależy od mocy jaką będzie ono posiadało! Katherina to imię pierwszej najsilniejszej Strazniczki. Musisz nazwać swoją córkę Katherina. Inaczej źle to się dla was skończy- przez niebo przeszła błyskawica i zaczęło mżyć. Oczy Meredith zabłysnęły w ciemności. 

-Draconie nie o tym chciałeś że mną rozmawiać- powiedziała pewnym głosem - chciałeś rozmawiać o tym czy dziecko zostanie oddane pod twoją opiekę. Prawda?- Strażniczka spojrzała na Dracona. Kapłan bawił się swoim medalionem.
 -Niestety znam już odpowiedź. Przykro mi że zwracałem ci głowę. Nie zechcesz zostać na noc? Nie jestem pewien czy starczy ci sił... 
-Mylisz się. Starczy- już składała ręce do zaklęcia kiedy odwróciła się do kapłana i powiedziała - coś jeszcze?- rzuciła mu wzywające spojrzenie. Deszcz nasilił się. Meredith skrzyżowała ręce na piersi. Lekko się skrzywiła. Dziecko musiało kopnąć. Wypowiedziała po cichu formułkę  po niebie przeszła błyskawica a taras spowiła mgła. Kapłan złapał się za skronie. "Meredith nie rób żadnych głupstw. Nie oszukasz przeznaczenia!" Kobieta spowita mgłą odwróciła się i zmroziła spojrzeniem Powołanego. "Draco podjęłam już decyzję- powiedziała spokojnym ale zimnym głosem- Niech już nawet będzie ta Katherina, ale pamiętaj dziewczynka będzie pobierała lekcje u kogo innego! Do widzenia Draco." Odwróciła się by kapłan nie zobaczył łez zrobiła kilka kroków i mgła pochłonęła ją całą. Wraz z królową zniknęła ulewa. Zostały po niej jedynie oklapnięta trawa i gdzieniegdzie kałuże. Przez chwilę kapłan patrzył się w stronę księżyca, a jego usta poruszały się. Potem odwrócił się i skręcił w stronę Świątyni Światłości, by dołączyć do swoich braci.

  Kiedy kapłan zniknął za zakrętem na taras wskoczyła jakaś zakapturzona postać. Oparła się o barierkę i spojrzał na strumień. Woda płynęła już spokojnie, jej szum kołysał do snu. Kobieta, jak się okazało, zdjęła kaptur wypuszczając na zewnątrz burzę poskręcanych rudych włosów. Dotknęła swojego brzucha i pomyślała. "Hayley to nawet ładne imię". Patrzyła jeszcze chwilkę w księżyc, po czym przeskoczyła barierkę i miękko stanęła na polanie. "Nic tu po mnie. Muszę odwiedzić resztę" Po chwili zabłysnął czerwony płomień i w miejscu, gdzie przed chwilą stała została jedynie smuga popiołu.
  Światło księżyca leniwie przyglądało się wydarzeniom dzisiejszej nocy. Strumyk spokojnie wił się między drzewami, a te szumiały leniwie, usypiając ostanie świerszcze. Nikt miał o tym spotkaniu nie wiedzieć jednak kolejnego dnia wszyscy już mówili o królowej Meredith i Dziecku z Przepowiedni....


/Katherina

10 komentarzy:

  1. Swietny blog. Super szablon.. No i najważniejsze swietny prolog. Co tu mowic. Czekam na kolejną od słone wydarzeń. Jestem pod wrażeniem tego układu zdań tego profesjonalizmu w pisaniu. Po prostu należą wam się brawa ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dizęki <3 szablon niedlugo będzie zmieniony :) mam nadzieję że na lepszy :)

      Usuń
  2. Ale ekstra :D Prolog brzmi jak początek dobrej książki ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny prolog , już nie mogę się doczekać dalszej części oraz narodzin Katheriny i Hayley. Jestem pewna ,że ten blog zajdzie daleko ,ponieważ wielu osobom na pewno spodobają się takie klimaty ( w tym mi XD ) i życzę wam weny do dalszej pracy . Moja ocena ★★★★★ gwiazdek :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę zasługujecie na gromkie brawa :))) Kawał dobrej roboty ^^ Jestem pod wrażeniem waszego stylu pisania ;))) Prolog po prostu świetny ;DD Z niecierpliwieniem czekam na pierwszy rozdział ;)) Super się czyta ;*** Pozdrowionka :))) - Paulina.F ;*** <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Brak mi słów. To.. to.. w ogóle nie brzmi jak prolog bloga, ale jak pierwsze strony książki - bestsellera przetłumaczonego na 27 języków i urzymującego się od 13 tygodni na pierwszym miejscu listy "New York Times"!!! Naprawdę. Wszystko jest tak przemyślane - bohaterowie, miejsca, nazwy, zdarzenia - że aż po prostu chce się czytać więcej i więcej. Genialnie się zapowiada, jeśli dalej utrzymacie tak wysoki poziom, to wróżę temu blogowi świetlną przyszłość :)
    Love xXx

    OdpowiedzUsuń
  6. TO jest.... TO JEST!! WSPANIAŁE :D zapowiada się naprawde wspaniale . Sposób w jaki opisujecie otoczenie, akcje i przebieg całej historii jest godny podziwu :33 z niecierpliwością czekam na kontynuacje :3 WENYY :D / Seraphin

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka, w końcu mogę rychło w czas wiem, zbrać się za twojego bloga. Jak na prolog wyszedł całkiem nieźle jeśli nie lepiej. Przede wszystkim chyba nie ma żadnych błędów ortg, bo styl jest kilka ale też mało jak na tak długą notkę i ilość opisówek.
    A poza tym, bardzo ciekawe, uwielbiam rozbudowane fantasy z obszernym uniwersum! Kurczę, nie czekam na cdn tylko lecę dalej, ciekawa jak się potoczą losy Meredith i jej dziecka. I tej Evannny, bo to była ona pod koniec co? xd
    Aha, i śliczne imiona wymyśliłaś! :D
    Kłaniam siem^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Brak słów. Po prostu mnie zajmowało. Piękne. Będę czytała. Weny życzę

    OdpowiedzUsuń